Lepper powtarzał w TVN24 argumenty, którymi pomagał sobie już wcześniej - zeznania Anety Krawczyk są kompletnie niewiarygodne, skoro nie potrafi ona nawet wskazać ojca swojego dziecka. Do tego sugeruje, że Krawczyk mści się na nim i na Samoobronie: "Kiedy pani Krawczyk była radną i miała przywileje to było dobrze, jak to wszystko straciła, to wtedy okazało się, że jest źle" - mówił.

"Lepper miał już być ojcem dziecka pani Krawczyk" - mówił szef Samoobrony, odpowiadając na zeznania byłej asystentki posła Łyżwińskiego, która mówiła w prokuraturze m.in.: "Miałam świadomość tego, że wypłata wynagrodzenia zależy od poddania się przeze mnie czynnościom seksualnym bezpośrednio ze Stanisławem Łyżwińskim, a pośrednio także z Andrzejem Lepperem".

Były wicepremier nieprawdą nazwał doniesienia "Wprost" o tym, że Stanisław Łyżwiński miał mówić na spotkaniu ścisłego kierownictwa Samoobrony, że za sprawę seksafery "nie będzie sam tonął". Lepper powiedział tylko jedno - Łyżwińskiego we władzach partii nie ma.

Pytany o ewentualne postawienie mu zarzutów w seksaferze - a taką możliwość potwierdził dziennikowi.pl zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking - Lepper odparł, że może dostać zarzut o to, że żyje i że w ogóle jest w polityce.