Co prawda, do nieoczekiwanej wypowiedzi Janusz Maksymiuk natychmiast dodał, że jego zdanie nie jest oficjalnym stanowiskiem Samoobrony, ale to wystarczyło do wywołania zamieszania. Słowa wiceszefa partii potwierdził jej rzecznik, Mateusz Piskorski. W TVN24 wyjaśniał, że przecież oczywiste jest, że jeśli PiS sam wyjaśni kulisy prowokacji związanej z odrolnieniem działki na Mazurach, to specjalna sejmowa komisja nie będzie potrzebna.
Pośrednio potwierdził to też Andrzej Lepper. Ale zastrzegł, że aby można było odstąpić od powołania komisji, PiS musiałby się przyznać do prowokacji przeciwko niemu i ukarać winnych. "A w to, że oni się przyznają do winy to wierzę tak samo jak w to, że jutro będę profesorem nauk ścisłych" - ironizował w IAR Lepper.
Wynika z tego, że Samoobrona wycofuje się z wniosku o powołanie komisji śledczej. Chce tylko wyjaśnień. Nie wiadomo jednak jakich. Bo przecież o akcji w ministerstwie rolnictwa dużo już opowiedział sam szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Mariusz Kamiński.
Nowe zdanie Samoobrony podziela szef Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. W wywiadzie dla DZIENNIKA mówił, że istotne jest wyjaśnienie kulis prowokacji, nie samo powołanie sejmowej komisji śledczej.
Dotąd Samoobrona od powstania komisji uzależniała swoje pozostanie w rządzie. Tymczasem PiS kategorycznie odmawiał. O tym, że nie będzie sejmowego śledztwa w sprawie CBA, pisał nawet premier w liście do koalicjantów - w tak zwanych warunkach dobrego rządzenia.