W lesie płonie ognisko, a przy nim młodzi ludzie pozdrawiają się faszystowskim gestem. Ich wyciągnięte w górę ręce po chwili zaciskają się w pięści. W powietrze wzbijają się rasistowskie i antysemickie okrzyki. "Sieg Heil, rozprawimy się z parchami!" - wykrzykuje czterdzieści młodych gardeł.
To nie są sceny ze starego filmu o Hitlerjugend. Tak dziś zachowują się członkowie Młodzieży Wszechpolskiej na swych obozach szkoleniowych. To polityczne zaplecze Ligi Polskich Rodzin - przypomina "Fakt".
Ale wicemarszałek Sejmu powątpiewa, by to działo się naprawdę. W rozmowie z dziennikiem.pl Janusz Dobrosz zasugerował, że może chodzić o prowokację. Zapewnia, że gdy w swoim regionie - na Dolnym Śląsku - współpracował z Młodzieżą Wszechpolską, wszechpolacy celowo unikali współpracy choćby ze skinheadami. Po to, by uniknąć sytuacji, które mogły doprowadzić właśnie do prowokacji - wyjaśnia Dobrosz.
Jednocześnie wicemarszałek Sejmu zapewnia, że gdyby był świadkiem takiej sytuacji, jaką opisał "Fakt", "dałby po mordzie". Młodzież Wszechpolska to organizacja wskrzeszona przez byłego wicepremiera i ministra edukacji Romana Giertycha. W swoim statucie wszechpolacy podkreślają, że ich głównym celem jest wychowanie młodzieży w duchu narodowym i katolickim.