Antoni Macierewicz (PiS) przedstawiając stanowisko zespołu podkreślił, że zawarte w nim informacje powinny doprowadzić do rezygnacji ze stanowiska przewodniczące polskiej komisji badania przyczyn katastrofy smoleńskiej szefa MSWiA Jerzego Millera i zmian w sposobie prowadzenia śledztw.
W stanowisku zespół napisał, że załoga pilotująca maszynę, która rozbiła się 10 kwietnia, "dysponowała danymi dotyczącymi podejścia do lądowania z 2009 r." podczas, gdy załoga, która lądowała z premierem w Smoleńsku 7 kwietnia, otrzymała także dane najnowsze "w istotny sposób różne i dużo bardziej precyzyjne". Według Macierewicza, różniły się m.in. dane dotyczące położenia pasa startowego.
Członkowie zespołu zaznaczyli też w swoim stanowisku, że przed wylotem samolotu TU-154M 10 kwietnia "wykryto wyciek ze środkowego silnika, o którym nie powiadomiono pilotów". Zdaniem Macierewicza, wyciek zlekceważono.
Zespół podał też, że już w nocy z 10 na 11 kwietnia działający wspólnie prokuratorzy polscy i rosyjscy ustalili czas katastrofy na 8.40 czasu polskiego.
Macierewicz nie chciał powiedzieć dziennikarzom, na jakich dokumentach opiera się piątkowe stanowisko jego zespołu.
Komentarze (120)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeWyjmij w koncu te spluwe z plaszcza i palnij sobie w leb!
Panie hrabio Belina,
Jak tam wyniki badan kaluzy spod samolotu ???
W kalucy - wedlug naocznego swiadka - stoi prezes i URWANĄ RĘKĄ BRATA WSKAZUJE NAM WŁAŚCIWY KIERUNEK W NASZEJ DRODZE KU ŚWIETLANEJ PRZYSZLOŚCI.
AMEN
Facet ,który nie potrafi precyzyjnie sformułować swoich myśli ma czelność sięgać po władze .Zamiast mówić że ' PiS oczekuje ' powinien powiedzieć że PiS ma pewność że Polska przestanie istnieć ,jeśli peło pozostanie u władzy.
________________________
Więc Ty Mirosławie - skoro masz taka pewność i nawet wyglada na to, ze sie z gory cieszysz, że Polska przestanie istnieć - zrob cos!!!
Skoro (jako zapewne jeden z nielicznych) tak doskonale "potrafisz precyzyjnie sformułować swoje myśli" - siegnij wreszcie po po władze i poprowadz nas ku swietlanej przyszlosci!
Bo przeciez tego, co nam oferuje prezes - "myslami", zwlaszcza precyzyjnymi, nazwac nie sposob!
Z NIM NIE WYGRAMY, A BEZ CIEBIE ZGINIEMY!
OGARNIJ KRAJ NASZ I MAJĘTNOĆŚ CAŁĄ!!!
RATUJ OJCZYZNE MIŁĄ!!!
I POBŁOGOSŁAWIĆ RACZ, O PANIE MIROSŁAWIE, TĘ POLSKĘ, CO ZGINIE BEZ TAKICH JAK TY!!!
POD TWOJĄ OBRONE UCIEKAMY SIE, ZBAWCO Z DAWNA ŻĄDANY!!!
Re: pilocik
"oświeć nas proszę i wyjaśnij, dlaczego po słowach "odchodzimy" które padły na wys. 80m (stenogram rozmów w kokpicie), samolot dalej opadał a raczej bezwładnie spadał i to z szybkością aż od 8 do 10 m/s ???"
Jeszcze raz cierpliwie tlumacze! Pilot, swiadom tego, ze jest ciagle za wysoko, zeby wykonac prawidlowo manewr ladowania, staral sie stracic wysokosc na krotszej drodze podejscia niz to sie czyni normalnie!
W pewnym momencie wiec tor lotu zmienil sie tak, ze samolot zaczal "celowac" w odlegly jeszcze przeciwlegly stok jaru i dlatego pilot dostal kilkakrotne ostrzezenie: "Terrain Ahead" i "Pull up!"!
W tym momencie jeszcze nie byloby realnego zagrozenia (bo bylo to odpowiednio na 1 minute i nastepnie na okolo 25-30 sekund przed katastrofa), pod warunkiem, ze:
1. pilot dokladnie by sobie uswiadomil uksztaltowanie terenu, nad ktorym przelatuje,
2. autopilot bylby ustawiony wedlug wysokosciomierza barometrycznego!
Tak jednak najwyrazniej nie bylo!
Rzekoma "komenda": "Odchodzimy" zostala wypowiedziana przez DRUGIEGO PILOTA i nikt, kto nie slyszal jej na wlasne uszy, nie moze stwierdzic, czy byla przynagleniem, czy zaledwie pytaniem skierowanym do pierwszego pilota, ktory prowadzil samolot!
Odliczane wysokosci odnosily sie do gwaltownie sie zapadajacego, a nastepnie rownie gwaltownie sie wznoszacego dna jaru, wiec wszelkie "obliczenia" i twierdzenia na temat rzeczywistej szybkosci "przepadania" samolotu nalezaloby skorygowac uwzgledniajac te stromizny, a nie odnosic ich automatycznie do plaszczyzny i poziomu pasa startowego, ponizej ktorego samolot w pewnym momencie sie znalazl!
Samolot przy szybkosci ladowania pokonuje w ciagu sekundy okolo dwoch swoich dlugosci, a jego zwrotnosc poprzeczna z uwagi na dlugosc kadluba (48m) jest bardzo niewielka!
Gdy samolot dostal pelen ciag i pilot sterami usilowal "wyrwac" maszyne - przez pewien czas sytuacja wygladala tak, ze przekroj poprzeczny samolotu (przy zadartym dziobie) gwaltownie sie zwiekszyl, a wiec zwiekszyl sie tez opor czolowy i chwilowo szybkosc mogla nawet sie zmniejszyc (mimo pelnego ciagu). Kadlub samolotu przybral w tym momencie polozenie rownolegle do wznoszacego sie dna jaru, co w polaczeniu ze zmniejszona szybkoscia moglo "ocalic" samolot od rozbicia sie w tym momencie i pozwolilo na "przeskoczenie" progu jaru, wciaz w pozycji z zadartym dziobem!
Nalezy wiezc przyjac, ze samolot byl juz w fazie wznoszenia i moze (gdyby nie rosly tam drzewa) udaloby sie "odejsc"!
Ale niestety drzewa tam rosly i wznoszacy sie z trudem samolot najpierw scial jedno male drzewko, a nastepnie utracil okolo 3-4 metry najslabszej czesci lewego skrzydla w zderzeniu z wiadoma brzoza, co po pierwsze spowodowalo zmiane kierunku ruchu samolotu, a po drugie spowodowalo gwaltowna utrate sily nosnej nad lewym skrzydlem! Prawe skrzydlo nadal mialo calkowita sile nosna, wiec ciagnelo do gory i dzialanie sie tych dwoch czynnikow wprawilo samolot w ruch srubowy, czyli tak zwana beczke!
Wedlug mojej oceny samolot byl nadal na torze wznoszenia, bo silniki zyskaly juz wtedy maksymalny ciag!
Opinie swoja opieram na tym, ze w trakcie obrotu, gdy lewe skrzydlo bylo skierowane do dolu - samolot nie zawadzil nim o ziemie i dalej posuwal sie do przodu, chociaz lewe skrzydlo wciaz mialo okolo 14-15 metrow, a wiec kadlub musial znajdowac sie w tym momencie wyzej niz wtedy, gdy lewe skrzydlo zetknelo sie z drzewem (na wysokosci okolo 9-11 metrow).
Dokladne obliczenia "beczki" w funkcji czasu i w funkcji ruchu samolotu do przodu zostaly wielokrotnie dokonane na roznych blogach przez ludzi lepiej znajacych fizyke ciala stalego, dynamike ruchu i matematyke niz ja, wiec mozna je sobie tam obejrzec i krytycznie przeanalizowac!
W zasadzie teoretyczne modelowanie przebiegu wypadku jest juz od dluzszego czasu zakonczone, wiec dziwie sie, ze wciaz pojawiaja sie takie elementarne pytania!
Co do kwalifikacji Wieckowskiego jako eksperta - to moge tylko przytoczyc jedna jego wypowiedz, ktora go w moich oczach dyskwalifikuje:
""Samolot nie zniżał się ku ziemi, a po prostu spadał, z czego piloci prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy."
Ja tego nie przyswajam, bo, jesli PILOCI sobie nie zdawali sprawy z tego, ze przepadaja za szybko, to kto u diabla ma sobie z tego zdawac sprawe!? Przeciez nawet srednio oblatany pasazer wie, ze wzrastajace cisnienie jest wtedy wyraznie odczuwalne w uszach, nie mowiac o zwyklej orientacji przestrzennej (nawet w kompletnych ciemnosciach), ktora u pilotow z uwagi na nieustanny trening powinna byc znakomita!!!
Milo cie widziec, pisowska niedojdo, dawno cie nie bylo, juz sie stesknilem za twoimi bredniami, ktore zawsze wprawiaja mnie w dobru humor - pokazuja one, ze w najprostrza sprawe mozna postawic na glowie...
Dajesz Grot, dajesz...!!!
Przytoczyłem jedynie opinie fachowców praktyków, pilotów - których ze względu na ilość wylatanych godzin powinno się z uwagą wysłuchać a nie bagatelizować. Pilociku mały - bezzasadnie zarzucasz innym forumowiczom brak uczciwości i wiedzy lotniczej, niezasłużenie czyniąc z siebie eksperta. Jeżeli uważasz się za takiego speca awiacji, to oświeć nas proszę i wyjaśnij, dlaczego po słowach "odchodzimy" które padły na wys. 80m (stenogram rozmów w kokpicie), samolot dalej opadał a raczej bezwładnie spadał i to z szybkością aż od 8 do 10 m/s ???
"cały Świat i jego Żona tez wie,że to był prawdopodobnie ZAMACH."
No - jesli ktos WIE, ze cos bylo PRAWDOPODOBNE - to jego zadufanie jest co najmniej niebotyczne, a pycha nie pozwoli mu zapewne "przejsc przez ucho igielne" i juz takim dwa razy garbatym wielbladem zostanie na tym lez padole na wieki wiekow!
Macierewicz tobie Wyciekl juz caly rozum i pleciesz bzdury szkoda ze trzeba tobie jeszcze za to placic z naszych podatkow
A to, ze klony Macierewicza ZA DARMO BREDZA NA TYM BLOGU - to uwazasz za MNIEJ SZKODLIWE?
Jestem zdania, ze znacznie bardziej szkodliwi od Macierewicza sa ci, co zezwalaja na publikacje jego "odkryc", przez co "klony" maja pelna agaru szalke Petriego, gdzie moga sie dalej "klonowac"
Jak tam wyniki badan kaluzy spod samolotu ???
Woda po rzekomym myciu samolotu,a moze skroplona rosa sciekajaca z kadluba samolotu po chlodniejszej nocy ???
Czy Antoni udowodnil juz "ponad wszelka watpliwosc", ze to resztki skroplonej mgly, ktora potem rozpylono nad Smolenskiem ?
Panie hrabio, niech sie Pan nie osmiesza uczestnictwem w tej czesci dyskusji - nie wie Pan nawet jak samolot lata, a zabiera sie Pan do dyskusji na temat, ktory wymaga setek - tysiecy godzin pracy fachowcow lotniczych - a nie radosnych komunikatow oszoloma Antoniego...
Niech juz Pan dalej opluwa przeciwnikow pismatolskiej sekty - to idzie Panu duzo lepiej niz odkrywanie powodow katastrofy lotniczej - moze powtorze KATASTROFY LOTNICZEJ...
Czy rozpadł się środkowy silnik tupolewa ? !
"My do góry, a on nie idzie do góry. Nie ma mocy startowej.!
Mijasz sie z prawda przyjacielu!
Samolot juz byl w niecce jaru i zaloga dostawala rospaczliwe wezwania TAWS "Terrain Ahead!"! Gdyby ster wysokosci i wszystkie silniki nie dzialay - to po wlaczeniu pelnego ciagu (a to potwierdza zaloga Jaka, bo slyszeli silniki pracujace na najwyzszych obrotach) nie mogliby wyciagnac maszyny powyzej poziomu pasa, a przeciez to wlasnie zrobili, bo scieli drzewo na wysokosci okolo 10 metrow!
Badz przynajmniej uczciwy!
Po tylu miesiacach fakty sa znane w najdrobniejszych szczegolach i mozna juz nawet olewac zapis dialogow z kabiny!
Ale fakty sa znane tym, co sumiennie sledza dyskusje pilotowi i innych fachowcow na ekskluzywnych blogach, i tym, co zebrali kolekcje okolo 800 precyzyjnych zdjec, a nie tym, co sledza wypociny pismakow-dyletantow i sie ekscytuja tymi kilkunastoma marnymi (im bardziej zamazane - tym "prawdziwsze") fotkami publikowanymi przez polskie szmatlawce!
< Ten silnik też mógł się im rozpaść uszkadzając instalację - twierdził w TVN24 kpt. Janusz Więckowski, który niegdyś był pilotem Tu-154M i miał tą maszyną w 1988 r. wypadek. - Leciałem z Paryża do Warszawy. Na podejściu była burza. Na skutek tej burzy spalił się nam się ten drugi silnik, który jest w kadłubie tego samolotu - wspominał pilot. I stwierdził, że pod Smoleńskiem nie było co prawda burzy, "ale ten silnik też mógł się im rozpaść uszkadzając instalację hydrauliczną". - Wyraźnie to widać: oni potem nie mogą już nic robić. Jest włączony autopilot, oni obserwują co się dzieje i są w wielkim szoku. My do góry, a on nie idzie do góry. Nie ma mocy startowej. Samolot spada na ziemię - mówił Więckowski. >
Zdaniem płk. Łukaszewicza < - w ostatnim momencie lotu nastąpiło radykalne zwiększenie prędkości zniżania tego samolotu ponad wartość bezpieczną. Myślę, że przyczyna katastrofy leży właśnie w tym miejscu - dodał. Według niego, zachowanie samolotu było bardzo dziwne, a wyjaśnienie, dlaczego maszyna zniżała się z taką prędkością, da odpowiedź, dlaczego doszło do katastrofy. >
Uzupełnienie: < W tym Tupolewie (Tu-154M) spędziłem 2,5 tysiąca godzin. Ta załoga (z tupolewa nr 101) też nie spędziła w tym samolocie mało. Oni byli doświadczeni - mówił w TVN24 kpt. Janusz Więckowski, emerytowany pilot LOT-u >.
Więcej informacji, patrz artykuł z 22:09, 01.06.2010 /TVN24
"Pilot Tu-154M: Mógł rozpaść się silnik".
KPT. WIĘCKOWSKI: MIAŁEM TĄ MASZYNĄ WYPADEK
7 kwietnia i 10 kwietnia samolot pilotowala ta sama osoba
TO NIEPRAWDA!
I TAK BYŁO pewnie
Do opinii publicznej nie dotarła nawet jedna potwierdzona informacja o tym, co się działo na wieży kontrolnej. Jestem jednak pewny, że dowódca tego lotu był pozostawiony całkowicie sam sobie, tak jakby mu mówili: chcesz, ląduj, nie chcesz, nie ląduj.
Gdybys choc raz w zyciu siedzial za sterami, chocby szybowca, to bys wiedzial, ze KAZDY PILOT JEST POZOSTAWIONY SAMEMU SOBIE, a polegac moze wylacznie na przyrzadach i na swoich umiejetnosciach i doswiadczeniu!
Pilot, ktory sie "pogubi" jest jak saper - myli sie tylko raz!