Chodzi o ubiegłotygodniową wypowiedź Schetyny, który ocenił, że reakcja rządu na raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego w sprawie katastrofy smoleńskiej "była spóźniona w tym sensie, że nie było polskiej odpowiedzi w tym samym dniu".
Pytany w środę w TVP Info, czy jest między nim a premierem spór wewnątrz PO - marszałek odpowiedział, że "nie ma sporu".
"Być może różniliśmy się (z premierem) w kwestii oceny tej sytuacji, ale też nie sądzę. Powiedziałem bardzo krótko i bardzo ogólnie o tym, że w takich kwestiach wszyscy byśmy oczekiwali, żeby reakcja - myślałem tutaj o prezentacji, którą przedstawił minister SWiA Jerzy Miller - była błyskawiczna po prezentacji pani Tatiany Anodiny, bo to wtedy jest obraz przeciwko obrazowi i teza przeciwko tezie" - powiedział marszałek.
W jego ocenie, ten sygnał, który poszedł z Polski w świat dopiero po sześciu dniach, pozwolił "ugruntować i dodać wiarygodności rosyjskiej informacji, która była, mówiąc delikatnie, bardzo specyficzna i niepełna".
"Rozumiem i patrzę na to w sposób optymistyczny. Pracuje komisja ministra Millera, czekamy na raport. Tutaj będzie wszystko co do joty przygotowane, bo wierzę w fachowość ministra Millera. Jestem pewny, że ten opis rzeczywistości i opis przyczyn tragedii będzie pełny. Na tym nam, Polakom powinno bardzo zależeć" - podkreślił marszałek.
Pytany, czy premier ma do niego żal za ubiegłotygodniową wypowiedź marszalek odpowiedział, że PO jest taką partią, w której można mówić i mieć własne opinie, dzięki czemu jest w tak dobrej kondycji i już ma 10 lat historii za sobą.
"Nawet jeśli są różnice, to zostały one oczywiście wyolbrzymione i myślę, że tak wielu zależy na tym, żeby pokazać, że różnice są. (...) Platforma trzyma się dobrze i pilnujemy tego, żeby mimo nawet różnicy zdań mówić jednym głosem. To jest ważne, aby na końcu ten głos Platformy był wspólny i jednolity i to nam się udaje" - powiedział Schetyna.
MAK ujawnił raport końcowy o przyczynach katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. 12 stycznia. Według raportu, powody tragedii leżą wyłącznie po stronie polskiej, nie przyczynił się do niej ani stan lotniska, ani działanie kontrolerów lotu ze Smoleńska.
Premier Donald Tusk w czasie, gdy szefowa MAK Tatiana Anodina przedstawiała w Moskwie raport, przebywał na urlopie we Włoszech. Na temat raportu wypowiedział się następnego dnia, w Warszawie, przerywając urlop. Tusk uznał wówczas, że raport nie jest kompletny.
18 stycznia niektóre materiały ujawniła komisja min. Millera. Wynika z nich m.in., że rosyjscy kontrolerzy w Smoleńsku nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M. Dzień później premier i min. Miller przedstawili w Sejmie informację na temat katastrofy smoleńskiej.