"Pan premier Tusk uznał za stosowne oskarżyć pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że to jego działania były nakierowane na doprowadzenie do rozdzielenia wizyt i to jest jego wina" - komentował wywiad Tuska Macierewicz w poniedziałek na konferencji prasowej w Sejmie. Jak mówił, sformułowania premiera są "nieprawdziwe, kłamliwe", a szef rządu "próbuje w tej sprawie przerzucić odpowiedzialność na prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sposób po prostu nieuczciwy, zwłaszcza w sytuacji, w której pan prezydent Kaczyński bronić się nie może".
Przedstawił też notatkę ministra w kancelarii Lecha Kaczyńskiego Mariusza Handzlika ze spotkania z podsekretarzem stanu w MSZ Andrzejem Kremerem w sprawie zeszłorocznych obchodów katyńskich. Jak pisał Handzlik w dokumencie z 23 lutego 2010 roku, Kremer przedstawił mu podczas rozmowy trzy możliwe scenariusze organizacji obchodów w Katyniu.
Pierwszy polegał na tym, że Lech Kaczyński do Katynia nie jedzie i nie uczestniczy w obchodach, w których biorą udział Tusk i premier Rosji Władimir Putin. Drugi scenariusz zakładał, że prezydent sam uczestniczy w obchodach w Katyniu, a Tusk i Putin udają się tam w innym terminie. Trzeci mówił, że prezydent i premier wspólnie uczestniczą w obchodach katyńskich. W notatce Handzlik napisał, że ten trzeci scenariusz - jak zaznaczył w rozmowie Kremer - "ze względu na stanowisko strony rosyjskiej - jest trudny do realizacji".
"Uważam, że tak nieuczciwe działanie pana premiera Tuska zasługuje naprawdę na jednoznaczną negatywną ocenę, dokumenty panie premierze mówią co innego, niech pan nie wprowadza opinii publicznej w błąd" - oświadczył Macierewicz.
Tusk był w niedzielę pytany w Radiu ZET m.in. o opinię, że moralna odpowiedzialność za katastrofę smoleńską spoczywa m.in. na nim, bo to on rozdzielił wizytę swoją i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu, a gdyby wizyty nie były rozdzielone, "to nie doszłoby do tragedii".
"Równie uzasadnioną tezą jest to, że zmarły prezydent Lech Kaczyński rozdzielił dwie wizyty. Znaczy to jest taki sam, znaczy tyle samo wart argument. Były dwie wizyty, ponieważ przez długie, długie miesiące przygotowywana naszymi staraniami manifestacja władzy rosyjskiej wobec ofiar Katynia, była - jak sądzę - osiągnięciem polskiej dyplomacji i to takim bezdyskusyjnym" - powiedział premier.
Pytany, czy wizyta w Katyniu premiera Rosji Władimira Putina 7 kwietnia 2010 roku nie mogła się odbyć w obecności prezydenta Kaczyńskiego, premier odparł: "Ja nie byłem gospodarzem wizyty na terenie Rosji i prezydent Lech Kaczyński też nie zgłaszał zainteresowania. To jest wyjątkowo cyniczny sposób interpretacji przez Jarosława Kaczyńskiego, bo ja w życiu bym nie oskarżył Lecha Kaczyńskiego o to, że spowodował tę katastrofę tylko dlatego, że to on w sposób bardzo jednoznaczny chciał tej swojej wizyty w Katyniu. Tylko że ja inaczej, niż Jarosław Kaczyński nie będę w związku z tym codziennie krzyczał: +to Lech Kaczyński proponując dwie wizyty, naciskając na konieczność swojej, odrębnej wizyty doprowadził do katastrofy+, bo mówienie czegoś takiego jest czymś wyjątkowo paskudnym - o tak bym powiedział i Jarosław Kaczyński tutaj postępuje w sposób, który można wytłumaczyć tylko rozmiarami osobistej tragedii".