"Zarzut, że ktoś nie kocha własnej Ojczyzny, to gorzej niż policzek. Tak właśnie postąpił Minister Spraw Zagranicznych w Rządzie Rzeczypospolitej Polskiej wypowiadając wczoraj te słowa pod adresem PiS-u" - Marek Siwiec nie pozostawia wątpliwości, czego dotyczy jego wpis na blogu w Onecie.
Europoseł lewicy podkreśla, że nawet jeśli minister spraw zagranicznych miał dobre intencje, to skończyło się jego kompromitacją. "To zdanie określiło oś dyskusji. Ministrowi Sikorskiemu chodziło zapewne o wykreowanie odrobiny miłości do Platformy i jej polityki. Nawet jeśli zamierzenia były słuszne, to wyszło żałośnie" - surowo ocenia Siwiec.
Według polityka, takie słowa zwyczajnie przystoją szefowi polskiej dyplomacji. "Akurat w tej debacie i akurat człowiek na jego stanowisku, nie powinien w ten sposób zwracać się do nikogo" - podkreśla.
Według Marka Siwca, Radosław Sikorski występując w Sejmie w takiej poetyce, pokazał która jego natura wzięła górę. "Na skonsolidowanie polskiej polityki zagranicznej przy okazji prezydencji wczoraj było już za późno. Minister mógł jednak zachować pozory, ale nie - wygrała natura krotochwilnego harcownika i w świat poszedł komunikat, z którego wcale nie wynika, kto jest dobry, a kto jest zły na polskiej scenie politycznej. Wynika za to, że w naszym kraju panuje awantura, z której nie potrafimy się wydobyć" - pisze europoseł.
Polityk kończy swój wpis smutną konstatacją: "A polska polityka zagraniczna? Niestety, okazała się najmniej ważna - tak jej osiągnięcia, jak i porażki".