Na początku czerwca Celiński zorganizował w Warszawie konferencję prasową, na której poinformował, że zamierza wystartować w wyborach do Senatu. Spotkanie odbywało się na tle billboardu, na którym było zdjęcie Celińskiego w towarzystwie Lecha Wałęsy, a także symbol Solidarności. Jak poinformował w środę PAP Celiński, takie same billboardy wykupił jeszcze w dwóch punktach w Warszawie.

Reklama

Rzecznik prasowy przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Wojciech Gumułka przysłał w środę PAP oświadczenie, w którym napisał, że Celiński posługuje się znakiem związku bezprawnie. Jak napisał, każdorazowe użycie znaku "S" wymaga zgody prezydium Komisji Krajowej związku. Rzecznik dodał, że zgoda taka z reguły jest udzielana, jednak Celiński o takie pozwolenie nie wystąpił.

Zdaniem sekretarz Komisji Krajowej NSZZ "S" Ewy Zydorek użycie przez Celińskiego znaku "S" jest "dziwne" także ze względu na to, że polityk ten w ostatnich latach wielokrotnie krytycznie wypowiadał się o związku. "Więc albo teraz nagle zmienił zdanie, albo na czas kampanii wyborczej chowa swoje poglądy pod dywan i łapie się każdej okazji, by zyskać głosy" - powiedziała Zydorek.

Poproszony o komentarz Celiński powiedział PAP, że po 1989 roku nigdy nie prosił Solidarności o zgodę na używanie jej znaku. "I nie zamierzam prosić. Uważam, że jeśli mówimy o duchowej własności znaku, to z całą pewnością mam do niego daleko większe prawo aniżeli przywódcy obecnej Solidarności" - powiedział. Dodał, że on sam działając w tym związku budował "społeczeństwo solidarne", a dzisiejsze władze związku budują "społeczeństwo korporacyjne, gdzie silni są jeszcze silniejsi, a słabi - słabsi".

Reklama



Gumułka poinformował, że związek nie ma zamiaru podejmować żadnych kroków prawnych w sprawie użycia znaku. Związkowcy zaproponowali jednak politykowi, by wstąpił do "S". W środę przesłali na adres biura poselskiego Celińskiego deklarację przystąpienia do związku. "Chętnie doradzimy mu, do której organizacji zakładowej powinien przystąpić, jakie ma statutowe prawa i obowiązki" - zadeklarowała Ewa Zydorek.

Celiński powiedział PAP, że nie zamierza skorzystać z propozycji "S". "To dosyć zabawna historia. W rzeczywistości ja nigdy nie miałem okazji sformalizować swojej obecności w Solidarności" - powiedział, przypominając, że w swoim czasie był sekretarzem komisji krajowej "S". "Więc było oczywiste, że jestem w związku, choć formalnie nigdy nie miałem okazji tego zalegalizować. Jeśli wtedy tego nie zrobiłem, to z pewnością nie zrobię tego teraz, chyba że koledzy chcieliby porozmawiać ze mną o tym, co można by wspólnie zrobić, by te ideały +S+ z 1989 roku były wypełniane" - powiedział Celiński.

Reklama

Poseł zaznaczył też, że wykupienie przez niego trzech billboardów, na których znalazło się logo związku, nie jest częścią kampanii wyborczej. "Plakatem ze znakiem +S+ przypomniałem dzień wyborów 4 czerwca 1989 roku po to właśnie, by padło pytanie jak daleko, czy jak blisko jesteśmy ideałom związku z tamtych czasów" - wyjaśnił Celiński, dodając, że billboardy są repliką plakatu z 1989 roku. "Gdybym traktował to jako kampanię, robiłbym szereg rzeczy wokół tego. Potraktowałem to jako przypomnienie" - dodał poseł.

Andrzej Celiński był w PRL działaczem opozycji demokratycznej. Członek KOR, animator "Latającego Uniwersytetu", działacz Solidarności, uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Po 1989 r. polityk Unii Wolności. W 1999 r. wstąpił do SLD. Był ministrem kultury w rządzie Leszka Millera. Po utworzeniu SdPl wstąpił do tego ugrupowania. Obecnie poseł niezrzeszony. Do Sejmu wszedł z listy koalicji Lewica i Demokraci.