Jeszcze nigdy do marszałka Sejmu nie wpłynęło tak dużo obywatelskich projektów ustaw jak w tej kadencji parlamentu. Było ich w sumie czternaście - informuje "Metro".To najwięcej od 1997 roku, kiedy wraz z wejściem w życie obecnej konstytucji, obywatele dostali taką możliwość. Dla porównania w III kadencji Sejmu było pięć inicjatyw, w IV - jedenaście, w V - osiem.
"Polacy piszą ustawy, gdy ważna dla nich sprawa przez długi czas nie zostaje przez państwo uregulowana. Kiedyś inicjatywa obywatelska kojarzyła się z ideologicznymi kwestiami, jak np. sprawą aborcji, dziś coraz częściej obok spraw fundamentalnych pojawiają się też projekty specjalistyczne, dotyczące określonych grup społecznych" - mówi Aleksandra Niżyńska z Instytutu Spraw Publicznych, która inicjatywie obywatelskiej poświęca swój doktorat.
Mimo aktywności Polaków, posłowie w większości przypadków obywatelskie ustawy ignorują. Dotąd przyjęto zaledwie osiem takich projektów, m.in. o funduszu alimentacyjnym, czy dotyczącą zakazu sprowadzania z zagranicy używanej odzieży. Niżyńska wyjaśnia, że powodzenie inicjatywy zależy od zainteresowania parlamentarzystów. Ale - jak podkreśla - decydujący głos ma rząd, który ocenia, czy projekt pasuje do jego politycznych planów.
"Posłowie są w stanie poprzeć obywatelską inicjatywę, gdy złożona jest w dobrej wierze i służy przełamaniu niemocy w jakiejś sprawie" - broni deputowanych Marek Balicki. Poseł SLD zastrzega jednak, że szans nie mają pomysły radykalne, jak np. ostatni projekt o całkowitym zakazie aborcji.