Premier odwiedził w niedzielę jeden z próbnych odwiertów gazu łupkowego prowadzonego przez PGNiG w Lubocinie koło Wejherowa.
"Jeżeli wszystko zagra jak tu w Lubocinie, bezpieczeństwo gazowe będzie polegało na naszym gazie. Po wielu latach możemy dzisiaj powiedzieć, że moje pokolenie dożyje tego, że będziemy samodzielni, jeśli chodzi o gaz i to my będziemy mogli dyktować warunki" - powiedział premier.
Jak ocenił szef rządu, "jeśli okaże się, że punktów bogatych w gaz będzie wystarczająco dużo, to we współpracy z Gaz-systemem będziemy budowali sieć gazociągów, która doprowadzi ten gaz do powszechnego systemu gazowego". "To daje największe możliwości pracy z tym gazem" - podkreślił.
Tusk powiedział, że trwają również prace analityczne, które mają ocenić także wykorzystanie gazu punktowo, w postaci lokalnych skraplarni czy niedużych elektrowni gazowych. "Daje to bardzo ciekawą perspektywę" - zaznaczył.
"Poprosiłem wiele miesięcy temu ministra (Tomasza - PAP) Arabskiego, aby z ekspertami z PGNiG jak i z ekspertami kanadyjskimi, norweskimi i z naszym działem analiz strategicznych przygotowali założenia przepisów prawa z tych inwestycji przyniosą konkretne pieniądze polskiemu państwu" - poinformował szef rządu.
"Przyjęliśmy te projekty, które są zbliżone do rozwiązań norweskich i trochę kanadyjskich (...) One pozwolą na kilku etapach w sposób ostrożny, bez przesady wyciągać także pieniądze dla państwa polskiego z tego opłacalnego, jak sądzimy dla wszystkich gazowego biznesu" - ocenił premier.
Jak prognozował Tusk, fundusze pozyskane z gazu miałyby też zasilić specjalny fundusz, który "w przyszłości miałby zabezpieczać, gwarantować bezpieczeństwo polskich emerytur, (...) wspierać gminy i ochronę środowiska".
Takie rozwiązania stosowane są m.in. przez Norwegię, która od 1996 roku część zysków ze sprzedaży ropy naftowej lokuje np. na specjalnym funduszu emerytalnym. Środki ulokowane na potocznie nazywanym "funduszu szczęśliwości" bądź "naftowym" w połowie zeszłego roku przekroczyły 500 miliardów dolarów.
Według nieoficjalnych informacji, jakie PAP uzyskała ze źródeł zbliżonych do rządowych, nowe przepisy regulujące dochody państwa z eksploatacji gazu, miałyby stanowić, że ok. 50-60 procent dochodów z eksploatacji złóż gazu z łupków miałoby trafiać - w formie przeróżnych podatków i opłat - do budżetu państwa.
"Dostałem zapewnienia, że dobrze przeprowadzone odwierty i eksploatacja nie będzie stanowiła zagrożenia dla środowiska naturalnego, a dla nas to jest bardzo ważne" - zaznaczył premier. Jak podkreślił, "to jest argument w tej wielkiej dyskusji w Europie, czy gaz łupkowy jest do zaakceptowania czy nie. Ten bój prowadzimy od wielu, wielu miesięcy".
Dyrektor zielonogórskiego oddziału PGNiG Tadeusz Kulczyk powiedział w niedzielę dziennikarzom, że jego firma wykonała na stanowisku w Lubocinie odwiert o głębokości ponad 3 tysięcy metrów. "Przed około tygodniem wykonaliśmy szczelinowanie poziomie" - powiedział Kulczyk, dodając, że po szczelinowaniu ze złoża wypłynął pierwszy gaz i na szczycie wyprowadzającej go na powierzchnię rury zapłonął ogień.
Według szacunków Kulczyka, przy bardzo optymistycznych założeniach, potrzeba jeszcze trwających ok. dwóch - trzech lat badań, by móc ocenić zasoby gazu w Lubocinie. "Dopiero po wykonaniu tych dodatkowych badań, w tym kolejnych odwiertów i szczelinowań, będziemy w stanie ocenić, czy pozyskiwanie gazu w Lubocinie będzie opłacalne" - powiedział Kulczyk.
Polska może mieć największe złoża gazu łupkowego w Europie. W kwietniu amerykańska Agencja ds. Energii (EIA) poinformowała, że Polska ma 5,3 bln m sześc. możliwego do eksploatacji gazu łupkowego, czyli najwięcej ze wszystkich państw europejskich, w których przeprowadzono badania (raport EIA dotyczył 32 krajów). Ta ilość gazu - podkreśliła Agencja - powinna zaspokoić zapotrzebowanie Polski na gaz przez najbliższe 300 lat.
Gaz łupkowy wydobywa się za pomocą tzw. szczelinowania hydraulicznego, który polega na tym, że pod bardzo dużym ciśnieniem pompuje się wodę zmieszaną z substancjami chemicznymi, by rozsadzić podziemne skały i uwolnić gaz. Pionierami tej techniki są Amerykanie, którzy nie ujawniają niektórych aspektów produkcji.