Najnowszy projekt paktu fiskalnego, który wczoraj widział DGP, zakłada, że przewodniczący szczytów strefy euro, jeśli uzna to za stosowne, może zaprosić na szczyt kraje bez wspólnej waluty. Zapis dotyczy tych, którzy podpiszą i częściowo wdrożą umowę o unii fiskalnej. Parlament Europejski z kolei wywalczył dla siebie odwołanie do traktatu lizbońskiego, który zrównuje w randze PE i parlamenty krajowe.
Pozostawiono również tzw. klauzulę wygaszania. Została ona jednak rozmiękczona. Według jej zapisów sygnatariusze umowy muszą robić wszystko, by po 5 latach postanowienia porozumienia znalazły się w unijnych traktatach. W Brukseli można było wczoraj usłyszeć, że to nie koniec walki. W poniedziałek o projekcie będą rozmawiali ministrowie finansów Eurogrupy i Ecofin (czyli 27 ministrów finansów). Ta wersja jest korzystniejsza od skandalicznej poprzedniej propozycji, dalej jednak nie jest gwarancją udziału w szczytach – powiedziano nam wczoraj w Brukseli.
Również wczoraj tuż przed zaplanowanym na piątek spotkaniem Merkel – Sarkozy – Monti w Rzymie premier Donald Tusk mówił o konieczności niepozostawiania sterów Europy Paryżowi i Berlinowi. Polska w sojuszu z Włochami, Komisją i Parlamentem Europejskim chce dołączyć do dyrektoriatu sprawującego władzę w UE.
To, że kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy przejęli ster, jest już jasne. To jednak nie powinno przekładać się na trwały monopol polityczny; nie można pozostawić Europy dwóm stolicom – mówił Tusk. Aktywności Paryża i Berlina nie należy krytykować. To my powinniśmy być bardziej obecni i nie pozostawiać im inicjatywy – dodawał. Tusk podkreślił, że mówiąc „my”, ma na myśli także Włochy.
Reklama
Szukanie nowych sojuszy i coraz głośniejsza krytyka pod adresem Berlina i Paryża to niejedyne zmiany w polskiej koncepcji na prowadzenie polityki europejskiej. Potwierdzają się informacje, o których jako pierwsi pisaliśmy w ubiegły piątek. Rząd Tuska nie podpisze paktu fiskalnego, jeśli nie będzie w nim gwarancji udziału Polski w szczytach strefy euro. Według polskich władz skoro prawo do udziału w spotkaniach strefy ma MFW, którym potencjalnie może kierować Chińczyk lub Amerykanin (przedstawiciel kraju, który nigdy nie wejdzie do unii walutowej), nie ma powodu, by ze szczytów eliminować Polskę. Warszawa chce mieć na nich status obserwatora bez prawa głosu na szczeblu szefa rządu i ministra. Kategorycznie przeciw jest Francja. Premier liczy w tej sprawie na wsparcie Niemiec.
Wcześniej wiceszef MSZ Mikołaj Dowgielewicz informował, że postulaty Warszawy wspiera przewodnicząca pracom UE w tym półroczu Dania. Problem w tym, że Kopenhaga zobowiązana porozumieniem z Edynburga nie musi przyjmować euro i – jak wynika z zapisów tego porozumienia – w sprawach dotyczących euro „ma prawo kierować się interesem narodowym”.
W uchwalonej w środę rezolucji posłowie do PE wyrazili wątpliwość, czy konieczne jest zawieranie umowy międzyrządowej poza traktatami UE. – To bardzo niebezpieczny eksperyment. Musimy ograniczyć jego zakres do minimum. W ciągu maksymalnie pięciu lat wszystkie jego treści muszą zostać włączone do unijnych traktatów – komentował szef liberałów w PE Guy Verhofstadt.
Podobne zarzuty pod adresem unii fiskalnej formułował w wywiadzie dla DGP unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Wczorajsze spotkanie Tusk – Monti w Rzymie było nieformalnymi konsultacjami przed zapowiedzianym na koniec stycznia szczytem UE. Głównym tematem rozmów był właśnie pakt fiskalny. Nasz rząd obstaje, aby Polska brała udział w szczytach strefy euro