Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że brak zgody Sejmu na poszerzenie porządku obrad o projekt uchwały PiS ws. wraku Tu-154M był do przewidzenia. Kaczyński w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie zaznaczył, że przemówienie premiera, które nastąpiło przed głosowaniem, nie po raz pierwszy, ale wpisuje go na tę listę, która niestety w polskiej historii jest długa - listę hańby i kłamstwa na zasadzie, że białe nazywa się czarnym, a czarne nazywa się białym.
Prawda o Smoleńsku, jeśli wyjdzie na jaw, oznacza koniec tej elity politycznej, być może nawet Platformy Obywatelskiej - powiedział prezes PiS. Stąd ta próba obrony, (...) przygotowanej najwyraźniej - ocenił Kaczyński wystąpienie premiera. Jak zaznaczył, natężenie kłamstwa i łgarstwa w przemówieniu Tuska było zupełnie niebywałe.
Oni wywołali wojnę z prezydentem, oni odpowiadają za to rozdzielenie wizyt, oni, przynajmniej w sensie politycznym, odpowiadają za katastrofę, oni wywołali (...) wojnę wokół Smoleńska, oni odmawiają uczczenia pamięci prezydenta, pamięci ofiar. Ponoszą stuprocentową odpowiedzialność za te emocje, które się w Polsce w związku z tym obudziły - wyliczał prezes PiS.
Odnosząc się do przebiegu samej katastrofy smoleńskiej Kaczyński powiedział: Była mgła, oficerowie rosyjscy, którzy byli na lotnisku, wyraźnie mówili, że trzeba samolot odesłać. Dostali polecenie z Moskwy, że mają go sprowadzać, wydali polecenie obniżania wysokości (...), wydali polecenie schodzenia do 100 metrów, nawet nie jest pewne czy nie do 50 (metrów) i dali następnie polecenie +wolny pas+, którego zresztą polska załoga już nie wykonywała, bo +wolny pas+ to znaczy +lądujcie+.
Jak zaznaczył, to wszystko były decyzje rosyjskie, a nie polskie. Mówienie tutaj o czymkolwiek po polskiej stronie (błędach-PAP) jest po prostu niczym innym, jak próbą realizacji w Polsce rosyjskiego interesu, (tego) kto to robi, trzeba tylko zapytać, czy on to robi ze strachu, czy dlatego, że po prostu jest zwerbowany - powiedział Kaczyński.
W rozmowie z Radiem ZET Jarosław Kaczyński komentując wystąpienie Donalda Tuska pytał wprost: Trzeba go tylko zapytać, czy robi to ze strachu, czy dlatego, że jest zwerbowany.
Komentarze(247)
Pokaż:
Wiemy już ze 10 kwietnia nie było awarii samolotu, nie wybuchła bomba, nie było meaconingu, nie było sztucznej mgły ani rozpylanego helu, feralna brzoza nie była specjalnie zasadzona, pilot znał prawidłowe ciśnienie na Siewiernym, nie było ruskiego magnesu, nie było dobijania rannych /przy przeciążeniu 100g w momencie katastrofy nie było żywych do dobijania/. Wszystkie te tezy lansowane przez pisowskie media i polityków w celu ukrycia prawdziwych przyczyn katastrofy nie znalazły potwierdzenia w faktach. Był za to durnoning. A wobec tej przypadłości medycyna jest bezradna.
Na życzenie Lecha Kaczynskiego, który miał kłopoty z doświadczonymi pilotami i ścigał ich karnie i dyscyplinarnie za niewykonywanie jego poleceń podczas lotu /vide lot do Gruzji w 2008r/, samolotem dowodził młody, świeżo awansowany kapitan. Gwarantowało to prezydentowi ze będzie bez przeszkód komenderował samolotem. Na pokładzie nie było rosyjskiego lidera-nawigatora bo zrezygnowała z jego usług strona polska wystosowując formalne pismo do Rosjan że załoga zna rosyjski język i procedury.Nieoficjalnie wiadomo ze minister Szczyglo komentowal ze Rusek nie będzie mu się petal po samolocie. Start zaplanowano na 0600, jednak kancelaria prezydenta, aby się lepiej wyspać, przesunęła go na 0700.
Kapitan Protasiuk początkowo odmówił startu, gdyż nie otrzymał prognozy pogody ze stacji meteo. Start wymusił jednak gen. Błasik i to on a nie dowódca samolotu zameldował prezydentowi o gotowości samolotu do startu. Jest to ingerencja w kompetencje kapitana i naruszenie procedury. Ostatecznie samolot wystartował o 0727.
W trakcie lotu, kontroler z lotniska polowego Siewiernyj dwukrotnie, zupełnie jednoznacznie poinformował załogę ze nie ma warunków do lądowania i zasugerował jej udanie się na lotnisko zapasowe. Pilot powinien niezwłocznie to uczynic. Jednak czekał na decyzje prezydenta, poinformowanego o sytuacji /pośredniczył dyr. Kazana/. W tym czasie prezydent kontaktował się z bratem Jarosławem. Sprawa była poważna bo początek uroczystości i transmisje TV zaplanowano na 0930 i miał to jednocześnie być triumfalny początek kampanii wyborczej Lecha. Z pewnością nie mogła się ona rozpocząć od lądowania na lotnisku zapasowym w Witebsku u Łukaszenki.
Jaka była decyzja prezydenta możemy wywnioskować po obecności gen. Błasika w kokpicie i po tym ze pilot podjął próbę podejścia na wysokośc decyzji /100 m/. Jednak kpt.Protasiuk schodził ze zbyt dużą prędkością opadania – 9 m/s zamiast 4 m/s – a nastepnie nie widzac ziemi chcial odejsc na drugi krag na automacie wciskajac przycisk „odejscie”. Jednak ten przycisk nie dzialal jęzeli nie został przedtem aktywowany /co było konieczne zarówno na lotnisku z systemem ILS jak i bez niego/ o czym pilot nie wiedzial lub zapomniał. Zemściło się zaniechanie, z powodów politycznych, szkolenia pilotów na symulatorze w Moskwie przez stronę polska /fałszywie tłumaczono to oszczędnościami/. Załoga z niezrozumiałych powodow ignorowała tez ostrzeżenia Terrain ahead/Ziemia z przodu/, i instrukcje Pull up !/Ciągnij w górę!/ nadawane automatycznie kilkanaście razy przez system TAWS. Dopiero zobaczywszy drzewa na kursie samolotu /6 sekund przed katastrofą/ kpt. Protasiuk podjał rozpaczliwą próbę recznego poderwania samolotu. Było już jednak za poźno.
Kontrolerzy z Siewiernego /było ich trzech/ zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa lecz bali się zamknąć lotnisko, kontaktowali się ze swoimi przełożonymi ale nie dostali jasnych instrukcji. Mieli na ten temat rozbieżne zdania. Wiedzieli, że odsyłając samolot prezydencki znanego z rusofobii L.Kaczynskiego na zapasowe lotnisko, wywołają skandal międzynarodowy – BOHATERSKI POLSKI PREZYDENT, KTÓREMU NIESTRASZNA MGŁA I PRYMITYWNE LOTNISKO, NIEDOPUSZCZONY NA UROCZYSTOSCI KATYŃSKIE PRZEZ ROSJAN !
Pozostały przy życiu Lech Kaczyński i jego dwór z pewnością wykorzystaliby tę okazje do antyrosyjskiej kampanii oszczerstw a ich zbawcy staliby się kozłami ofiarnymi i być może ponieśliby konsekwencje służbowe. Wszak kilkadziesiąt minut wcześniej znacznie mniejszy - co trzeba dodac - Jak-40 wylądował , zresztą w lepszych warunkach, choć poniżej wymaganego minimum i bez formalnej zgody z wieży kontrolnej (!)
Generalnie zarówno załoga samolotu jak i kontrolerzy mieli do wyboru albo postępować racjonalnie i ponieść konsekwencje służbowe albo poddać się presji zadufanych w sobie ignorantów na najwyższych stanowiskach. Rezultat znamy.
Po katastrofie prezes i dożywotni właściciel PiS, Don Jarosław używa wszelkich wpływów aby narzucić opinii publicznej kłamliwą wersję o spisku Tuska z Putinem i męczeńskiej śmierci prezydenta. Chodzi o odwrócenie uwagi od kompromitujących braci rzeczywistych przyczyn katastrofy i nadanie rysu heroizmu śmierci Lecha Kaczyńskiego, co wraz z Wawelem ma położyć podwaliny jego przyszłej legendy. Jezeli fakty na to nie pozwalają to tym gorzej dla faktów.
Dodajmy, że razem z prezydentem zginęło 95 innych osób, których nikt o zdanie nie pytał.