Jarosław Kaczyński mnie zmotywował. Na pewno jest lepiej, gdy opozycja debatuje o gospodarce, nie Smoleńsku - mówił Tusk w "Kropce nad i". Absurdalne są zarzuty, że zmarnowano pierwszy rok kadencji. On zaczął się od takich trudnych haseł, jak reforma emerytur - dodał. Polacy mieli prawo oczekiwać skoku cywilizacyjnego, a mamy sytuację, że wzrost PKB będzie niższy, niż przewidywaliśmy - tłumaczył Monice Olejnik spadające zaufanie dla rządu i jego ugrupowania.
Premier dodaje też, że nie miał złudzeń, że uda się utrzymać wysoki poziom zaufania Polaków. Będę robił wszystko, by nie było gorzej. Jeśli nie dojdzie do zdarzeń nadzwyczajnych, to dokończenie kadencji jest naturalne. Nie zamierzam kapitulować - zapowiadał, pytany, czy wytrzyma do końca kadencji gabinetu.
Chciałem wotum zaufania udowodnić, że mam większość w parlamencie. Miałem wrażenie, że ci, którzy ogłaszają parapremiera potrzebują dowodu, że rząd ma stabilne wsparcie - wyjaśniał Tusk zaskakujące piątkowe głosowanie.
Premier mówił też, dlaczego część posłów PO zagłosowała za projektem Solidarnej Polski zaostrzającym aborcji. To nie pierwszy i nie ostatni raz gdy w PO widać kwestie światopoglądowe - tłumaczył. Przyznał, że nie spodziewał się takiego rezultatu głosowania. Jednocześnie obiecał, że nie pozwoli zniszczyć kompromisu aborcyjnego. Ten rezultat jest do naprawienia i ja go naprawię. Nie sądzę, by ci, którzy pokazali swój pogląd nie chcą wywrócenia kompromisu aborcyjnego - dodał.
Pytany o kwestie światopoglądowe wyjaśnił też, że jest za in vitro dla małżeństw i konkubinatów, ale nie dla osób samotnych. Dodał, że nie chce, by w ustawie o związkach partnerskich stworzono małżeństwa homoseksualne, jednocześnie jest jednak za tym, by przyznać pewne prawa homoseksualistom - jak choćby prawo do informacji w szpitalach dla partnerów tej samej płci.
Olejnik pytała też Tuska o sprawy katastrofy smoleńskiej. Nie można mówić o zamianie ciał, tylko o pomyłce. Nikt specjalnie ciał nie zamienił - popełniono zwykły błąd - zapewniał. Mówił też, w jakim charakterze poleciała do Moskwy Ewa Kopacz. Arabski i Kopacz nie mieli lecieć do Moskwy, by wykonywać obowiązki konstytucyjne tylko po to, by opiekować się rodzinami - stwierdził. Marszałek Sejmu była w Moskwie po to, by opiekować się bliskimi ofiar katastrofy. W Moskwie nie prowadzono żadnych negocjacji, ani nic nie podpisywano, dlatego nie potrzeba było urzędowych przedstawicieli - wyjaśnił.
Premier mówił, że to, co napisano w "Newsweeku", o tym, że boi się podsłuchów to konfabulacja. Jestem osobą, która ma odwrotną obsesję - nie mam nic do ukrycia, nie mam tajemnic. Będę domagał się publicznych przeprosin i sprostowania - stwierdził na koniec rozmowy.