Wiceszefowa SP Beata Kempa powiedziała na konferencji prasowej w Sejmie, że podczas oblężenia zabarykadowanego przestępcy w Sanoku zabrakło moralnego wsparcia policji. Dlatego według posłanki policjanci zamiast szybko wkroczyć do zabarykadowanego mieszkania, długo czekali.

Reklama

Dlatego według posłanki przestępca nie poniósł konsekwencji, bo sam się zabił. Towarzysząca mu 17-letnia dziewczyna zmarła, mimo, że chciała żyć. Beata Kempa przytacza nieoficjalne relacje świadków, że przed strzałami w mieszkaniu słyszano krzyk "nie!".

Według wiceszefowej Solidarnej Polski, premier powinien zorganizować konferencję prasową i publicznie zapewnić o wsparciu dla policji. Zdaniem posłanki podobnie zachowywali się w takich sprawach przywódcy innych państw.

Beata Kempa powiedziała, że zgodnie z przepisami policjanci moli użyć broni wobec przestępcy i uratować 17-latkę. Według niej jednak po ostrej nagonce w ostatnich dniach na funkcjonariuszy CBA, policjanci nie mieli tyle "odwagi, żeby podjąć takie środki".

Wcześniej, rzecznik policji Mariusz Sokołowski mówił, że priorytetem w całej akcji było zapewnienie maksimum bezpieczeństwa okolicznym mieszkańcom. Eksperci policyjni cały czas również liczyli na polubowne załatwienie całej sprawy i że Andrzej B. odda się dobrowolnie w ich ręce. Po wkroczeniu do mieszkania policjanci zastali martwe ciała dwóch osób.