Co widać na nagraniu z monitoringu? Kto kogo bije? Poseł Wipler policję, czy policja posła? Tego nie dowiemy się zbyt szybko, bo prokuratura nie zamierza ujawniać filmu zarejestrowanego przez kamery na ulicy Mazowieckiej w Warszawie.
Trwają przesłuchania świadków. Ujawnienie nagrań mogłoby mieć wpływ na ich zeznania - wyjaśnia w TVN24 Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Śledczy ustalają, czy parlamentarzysta "stosował przemoc wobec dwóch funkcjonariuszy policji celem uniemożliwienia im wykonania czynności służbowych" - jak głosi oficjalne stanowisko prokuratury.
Poseł Przemysław Wipler twierdzi, że próbował reagować, widząc gwałtowną interwencję policji na ulicy przed klubem. Wtedy miał zostać pobity. Policja odpowiada, że parlamentarzysta był agresywny, szarpał się z funkcjonariuszami, a jednemu z nich nawet podarł mundur.
Jak było naprawdę? Wątpliwości mogłaby rozwiać publikacja nagrań z monitoringu. Prokuratura nie zamierza jednak tego robić i jak dodał jej rzecznik Przemysław Nowak, nie ujawni również, co widać na filmie z kamer ulicznych.
Komentarze(86)
Pokaż:
Fiasko planu Bronisława Komorowskiego, za którym w marszu poszła zaledwie garstka Polaków.
Na dostępnych winternecie filmach widać, jak umundurowani policjanci rzucają płonące race w środek tłumu, a osoby w identycznych jak policyjne kominiarkach prowokują zamieszki.
Policjantami w charakterystycznych zielonych kominiarkach byli funkcjonariusze Biura Operacji Antyterrorystycznej oraz Centralnego Biura Śledczego i Biura Operacji Antyterrorystycznych. Oprócz nich na ulicach Warszawy pojawiło się ponad 600 policjantów w cywilu.
Na dostępnych w internecie filmach widać, jak aktywny udział w jednym z pierwszych ataków na policję bierze osoba w kominiarce używanej przez funkcjonariuszy BOA i CBŚ.
Na jednym z filmów również widać osobę w zgniłozielonej kominiarce, która bierze udział w ataku na policjantów. Na kolejnych filmach widać, jak raca upada za kordonem prewencji, a funkcjonariusz podnosi ją i ciska prosto w tłum demonstrantów.
"Organizatorzy byli naciskani w czasie, kiedy trwały te niepokoje, kilkanaście razy, żeby rozwiązać to zgromadzenie. Do czego by to doprowadziło, rozwiązanie zgromadzenia? Doprowadziłoby to do tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi w centrum Warszawy stałoby się nielegalnym zgromadzeniem i wtedy, jak sądzę, dopiero policja pokazałaby, co potrafi. Sądzę, że taki właśnie był plan: najpierw rozdzielić Marsz Niepodległości na kilka części, poszatkować, co im się częściowo na niespełna godzinę udało, a następnie te porozbijane grupy zmasakrować. Taką pokazówkę w PRLowskim stylu urządzić."– mówi Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej w rozmowie z Anną Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Zza kordonu policji wybiegła grupa zakapturzonych mężczyzn i obrzuciła petardami uczestników marszu. Wówczas z marszu w stronę policji poleciały również petardy i race, i to było początkiem interwencji oddziałów prewencji policji.
W ocenie posła Stanisława Pięty, prowokatorom zależało na przekazie o agresji uczestników Marszu Niepodległości, rozróbach i awanturach. Poseł zamieścił w internecie zdjęcie, na którym widać grupę zamaskowanych ludzi w kominiarkach na głowie. Dwóch z nich trzyma pałki teleskopowe w ręku, a obok nich mężczyzna rzuca koszem na śmieci.
Pięta podkreśla jednocześnie, że sam widział liczne grupki kilku- czy kilkunastoosobowe mężczyzn w podobnych kominiarkach i kurtkach, z teleskopowymi pałkami oraz w podobnym wieku, które poruszały się między kordonem policji a uczestnikami marszu.
Policjanci systematycznie nacierali w kierunku demonstrantów, którzy już nawet nie stali i nie krzyczeli, ale setkami czy tysiącami usiedli na asfalcie. To było zresztą bardzo dobre rozwiązanie, gdyż zdezorientowało prowokatorów.
"Wydaje mi się, że w trakcie szarpania chciał też tego policjanta uderzyć ręką w głowę, ale on się odchylił (…). Policjant odwrócił się do napastnika przodem, a ten go zaatakował z boku, zaczęła się szarpanina" - mówi taksówkarz. Świadek zeznał, że policjant zdążył krzyknąć "Policja!" lub "Stój policja!". Według taksówkarza funkcjonariusz "zaczął obezwładniać agresora chwytając go od tyłu za szyję. Ten nie reagował, nadal się szarpał, krzyczał".
"Taksówkarz zeznał, że mężczyzna miał otarcia na twarzy, leciała mu krew - jednak nie wie skąd.
Jak twierdzi, mężczyzna odniósł obrażenia, bo wyrywał się policjantom i się z nimi szarpał"
Dodatkowo na filmie słychać, ze swiadek mówi że tak wielką siła (jego zdaniem) mógł dysponować tylko facet po zażyciu narkotyków