Śledczy zarzucają mu, że w latach 2011 -13 złożył pięć nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Nie wpisał do nich cennego zegarka wartego powyżej 10 tysięcy złotych. On sam tłumaczył że nie zrobił tego z premedytacją. Ale prokuratura ma w tej sprawie inne zdanie.

Reklama

Oskarżający Przemysław Nowak przekonywał, że w tym konkretnym przypadku doszło do przestępstwa urzędniczego. Wiedział, że ma zegarek, codziennie miał go na ręku. Godził się z tym, że zegarek jest wart powyżej 10 tys. zł. I mając tę świadomość, pięciokrotnie złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe - podkreślił oskarżyciel.

Obrońca polityka, mecenas Małgorzata Dąbrowska-Kardas, wskazując na możliwości różnych interpretacji prawa, przekonywała jednak, że jeśli np. prokurator lub sędzia nie złoży oświadczenia majątkowego bądź poda nieprawdę popełnia tylko wykroczenie dyscyplinarne, a nie przestępstwo.Tak skomplikowany jest system - przyznała. Dodała jednak, że Nowak nie jest prawnikiem dlatego pytała: Czy można mu zarzucić że prawidłowo rozpoznał bezprawność i w tej sytuacji przypisać mu przestępstwo?.

Z kolei sam Sławomir Nowak prosił, by sąd osądził go jako człowieka, a nie jako polityka. Mówił, że jest przekonany o swojej uczciwości. Tłumaczył też, że żył w przekonaniu, potwierdzonym przez współpracowników i instytucje kontrolne, że wszystko jest w porządku i nie musi zegarka wpisywać do oświadczenia majątkowego.

O sprawie zrobiło się głośno gdy w 2013 roku opisał ją jeden z tygodników. W czasie procesu okazało się, że już wcześniej, latem 2012 r., sprawą interesował się jeden z tabloidów. Sławomir Nowak przez cały proces utrzymywał, że zegarek był prezentem od rodziców i żony na 35. urodziny.

CZYTAJ TAKŻE: Tomasz Siemoniak: Sławomir Nowak niezasłużenie jest dyżurnym przykładem aferzysty>>>