DOMINIKA COSIĆ: Kto najbardziej może stracić na wejściu w życie TTIP (Transatlantyckie Porozumienie Handlowe i Inwestycyjne)? Chiny, Rosja?

Reklama

JAROSŁAW WAŁĘSA: Jak najbardziej oba te kraje. Zaryzykowałbym stwierdzenie, choć nie mam na to dowodów, że za niechęcią, wręcz histerią pewnych środowisk wobec tej umowy, stoi Rosja. Bo TTIP miałby olbrzymie znaczenie geopolityczne, stworzyłby euroatlantycki obszar gospodarczy.

A Pana zdaniem TTIP jest korzystny także dla Polski czy tylko Niemiec i wielkich gospodarek europejskich?

Oczywiście Niemcy, jako największa gospodarka unijna zyskają najwięcej, co do tego nie ma wątpliwości. Ale popatrzmy na to z innej strony, dzięki temu porozumieniu zostanie zwiększony eksport samochodów do USA z Niemiec, więc Polska, która produkuje podzespoły do tych aut, także w pośredni sposób na tym może zyskać. Większa harmonizacja prawa, obniżenie czy redukcja ceł, ułatwienia proceduralne sprawią z kolei, że polscy mali i średni przedsiębiorcy będą mieli szansę wejścia na rynek amerykański, o czym przedtem nie mogli nawet marzyć.

Ale są też zagrożenia. Te negocjacje pokazują jak bardzo niekonkurencyjna jest Unia w stosunku do USA. Popatrzmy na ceny energii elektrycznej – w USA o połowę niższe, ceny gazu - o 30 proc. niższe, skalę produkcji. Pamiętajmy również, że koszty produkcji dla europejskiego przedsiębiorcy - w wyniku europejskich regulacji dotyczących zdrowia, bezpieczeństwa produktów i zrównoważonego rozwoju - są dużo wyższe niż dla amerykańskiego. Europa na tle Ameryki w niektórych aspektach wygląda jak skansen. Wyciągnijmy z tego wnioski!

A na ile realne jest to, że dzięki TTIP będzie można sprowadzać tańszy gaz amerykański?

To bardzo ważna kwestia, którą nie raz poruszałem podczas spotkań w Parlamencie Europejskim. Zachęcamy naszych amerykańskich partnerów, by usunęli restrykcje na eksport gazu i ropy do Europy. Nie jest to jednak takie proste gdyż w USA cały czas obowiązuje prawo zakazujące eksportu ropy i licencjonowanie eksportu gazu. I tu dochodzimy do tego największego zagrożenia dla polskiego przemysłu. Wyższe ceny energii przy jednoczesnym zdjęciu ceł oznaczają mniejszą konkurencyjność rynku europejskiego. Dlatego musimy chronić nasz przemysł na przykład okresami przejściowymi. Pojawił się również pomysł uzależnienia uruchomienia tych okresów od rzeczywistego napływu amerykańskiej energii do UE. Takie postulaty zawarliśmy w rezolucji z zaleceniami posłów ws. negocjacji TTIP, która będzie głosowana w przyszłym tygodniu w Strasburgu. Są spore szanse na to, że nasze propozycje znajdą się w ostatecznej wersji tych rekomendacji.

Reklama

Według Greenpeace, za sprawą TTIP amerykańska żywność zmodyfikowana genetycznie wejdzie na europejski rynek.

To niekoniecznie prawda. Zasada, jaką kierują się europejscy negocjatorzy, to brak zgody na obniżanie standardów, zarówno, jeśli chodzi, o jakość jedzenia, jak i prawa pracownicze czy ochronę środowiska. Przypomnijmy, że UE przegrała z USA spór w WTO o import produktów modyfikowanych genetycznie, a mimo to takiego importu prawie nie ma. Jest opór społeczny przeciwko importowi GMO i nasi negocjatorzy o tym powinni wiedzieć. Parlament Europejski też o tym wie i nie zgodzi się na tą umowę, jeżeli będą zastrzeżenia w stosunku do importu żywności niespełniającej standardów.

A ACTA? Jakie jest ryzyko, że kontrowersyjne zapisy z ACTA pojawią się w TTIP?

To też nadmierne obawy. Jedno trzeba sobie trzeba uświadomić – nawet gdyby takie zapisy się w końcowej wersji dokumentu pojawiły, to przecież PE będzie mógł je odrzucić. Tak jak to miało miejsce właśnie w przypadku ACTA.

A co z francuskim zarzutem, że teraz amerykańskie filmy całkowicie już zdominują europejski rynek?

To kolejna sztuczna histeria. Nie rozumiem zamieszania wokół TTIP, bo tak naprawdę boimy się czegoś, czego jeszcze nie ma! W przyszłym tygodniu Parlament Europejski zakończy prace nad rezolucją ze swoimi wytycznymi w tej sprawie. Uważnie śledzimy proces negocjacji, bo ta umowa ma szansę stworzenia największej strefy wolnego handlu na świecie. Chociaż negocjacje w tej sprawie prowadzi Komisja Europejska, to bez zgody Parlamentu Europejskiego umowa nie będzie mogła wejść w życie. Tak naprawdę nikt nie wie jeszcze, jaką formę przyjmie porozumienie. Dopóki nie zobaczymy dokumentu trudno spekulować.

Za wcześnie by mówić "za" czy "przeciwko" TTIP, wszystko zależy od ostatecznej treści wynegocjowanej przez Komisję Europejską umowy, ale jedno jest pewne, musi ona być na korzystnych dla nas warunkach. Dopiero pewnie podczas przyszłej kadencji PE prace zostaną sfinalizowane. Jeszcze niedawno były optymistyczne prognozy, że do końca tego roku, początku przyszłego uda się zakończyć proces. Wiemy już, że jest to nierealne. Przyszłoroczne wybory prezydenckie w USA dodatkowo spowolnią negocjacje, potrwa to, co najmniej kilka lat. A co do filmów francuskich, zostawmy ten problem Francuzom. W negocjacjach każdy musi walczyć o swoje i my Polacy powinniśmy z taką determinacją jak Francuzi zabiegać o uznanie naszych interesów. Zresztą mandat dany Komisji przez Radę wyraźnie stanowi, że TTIP nie może naruszać różnorodności kulturalnej i lingwistycznej UE w kulturze i że nie może ograniczać wsparcia dla kultury w państwach członkowskich.

A jak z przejrzystością prac? Początkowo prace nad tym porozumieniem były niemal całkowicie utajnione.

Na początku faktycznie były bardzo duże zastrzeżenia, co do przejrzystości procesu, bo rzeczywiście mieliśmy utrudniony dostęp do dokumentów. Ale dzięki naciskom opinii publicznej główne dokumenty są już dostępne na stronach internetowych Komisji Europejskiej. Dodatkowo po każdej rundzie negocjacji odbywa się spotkanie unijnych negocjatorów z grupami interesów, ze społeczeństwem, z przedstawicielami rządów państw członkowskich UE oraz z nami- posłami. Nie zapominajmy jednak, że obowiązuje tajemnica handlowa i negocjacji i nie można wszystkiego upubliczniać.

To kiedy w końcu PE da zielone światło do prowadzenia negocjacji?

Mam nadzieję, że będziemy głosować nad rekomendacjami już teraz podczas lipcowej sesji plenarnej, ale być może zostanie to przełożone na wrzesień. Ta rezolucja to włączenie się Parlamentu do ważnej debaty na temat przyszłości TTIP. Niestety, do tej pory prace opóźniały się z powodu podzielonych w kwestii ISDS socjalistów. Jeżeli w przyszłym tygodniu uda się im ustalić wspólne stanowisko, to dalsze negocjacje dostaną od nas zielone światło.