Witold Waszczykowski, pytany przez "Rzeczpospolitą" o jego zaufanie do ambasadorów mianowanych przez rząd PO, odpowiada: Jest oczywiste, że każdy nowy rząd dopasowuje ludzi, a także struktury, w których oni działają, do swoich potrzeb. I dodaje, że nie ma mowy o "świętych krowach" na którejkolwiek z polskich placówek dyplomatycznych.

Reklama

Typowany na nowego szefa MSZ polityk PiS wyjaśniał również swoją wizję współpracy z Niemcami, m.in. w kontekście bezpieczeństwa regionu.

- Będziemy współpracować z tym, który okaże się bardziej wrażliwy na zagrożenie dla naszego regionu. Niestety, nasi zachodni sąsiedzi, Niemcy, wykazują małą wrażliwość w tej sprawie, ważniejsze są dla nich interesy gospodarcze z Rosją. To jest bolesne - powiedział Waszczykowski.

Skrytykował również głośne wystąpienie Radosława Sikorskiego z 2011 roku. Były już szef dyplomacji powiedział w Berlinie, że nie boi się silnych Niemiec, a Niemiec bezczynnych. Wzywał też naszych zachodnich sąsiadów do przejęcia roli europejskiego lidera. Stanowisko to Waszczykowski nazwał aberracją. - Nie możemy ustawiać polskiej polityki zagranicznej pod jakieś państwo. Nasza dyplomacja musi wreszcie zacząć realizować polskie interesy narodowe, polskie interesy bezpieczeństwa - argumentował.