Jak mówił senator w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie, odbiera list jako element walki politycznej, prowadzonej przez tzw. anty-PiS, szukający "wszelkich możliwych osób, które będą popierały tę linię działania".
W jego ocenie list jest próbą odwrócenia uwagi od tego, co się stało w Polsce 25 października. - Polacy powierzyli mandat do rządzenia państwem, które było państwem PO i PSL, Prawu i Sprawiedliwości. PiS próbuje przywrócić ład i funkcjonowanie demokratycznego państwa prawa i powrócić do tych standardów, które są opisane w prawie i konstytucji - mówił.
W liście otwartym opublikowanym w poniedziałek byli: prezydenci, ministrowie spraw zagranicznych, działacze opozycji w PRL, zaapelowali do wszystkich Polaków o kierowanie się w codziennej pracy i działaniu porządkiem prawnym zgodnym z Konstytucją, a także do polityków opozycji o współdziałanie w obronie państwa prawa oraz swobód obywatelskich. - Próba stworzenia przez PiS porządku własnego jest uzurpacją władzy. Wzywamy polityków obozu rządzącego, którym drogie są państwo i demokracja, do odmowy udziału w ich niszczeniu. Przypominamy, że za łamanie Konstytucji winni poniosą odpowiedzialność - napisali autorzy listu.
- Sygnatariusze tego listu, przynajmniej ci, którzy mają najgłośniejsze nazwiska, to są osoby, które były związane z beneficjentami przemian po 89 roku i tworzyły III RP, która oparta była na zasadach kolesiowskich i była państwem dla swoich - mówił Jackowski.
Jego zdaniem sondaże pokazują, że to co mówi opozycja, nie zmienia faktu, że "Polacy duże nadzieje wiążą z rządem i oczekują zmian". -My chcemy te zmiany wprowadzać, a nie wikłać się w walkę z tymi, którzy zostali odrzuceni w wyborach, i którzy są totalnie z tego tytułu sfrustrowani i próbują w ten sposób zbić kapitał polityczny, szkodząc Polsce, Polakom i państwu polskiemu - podkreślił Jackowski.
- Rządzą ci, którzy wygrają wybory i sformują stabilny rząd. Rząd jest stabilny, pracuje, ma pewną wizję, ten program uzyskał poparcie Polaków i nic takiego strasznego, co w tym liście jest napisane, się w Polsce nie dzieje - podkreślił.