Dziś i tak w praktyce Mariusz Kamiński odpowiada za służby specjalne. Ale formalnie są one wprost podporządkowane pani premier. W tym sensie minister koordynator jest szefem bez jednoznacznie podlegającego mu i pracującego na jego rzecz resortu. Jest tym samym ministrem nie tyle bez teki, co bez aparatu. Zarówno Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), jak i Agencja Wywiadu (AW) są centralnymi organami państwa. Po zmianach w nowej strukturze najpewniej staną się departamentami ministerstwa podlegającymi bezpośrednio Kamińskiemu.
Powodów do radości nie ma ABW. Reforma oznacza, że nie będzie już prowadziła tak dużej liczby śledztw jak obecnie (w założeniach reformy Bartłomieja Sienkiewicza, która w odniesieniu do ABW miała podobne cele - prognozowano spadek z ok. 240 do 60 śledztw). Co z kolei oznacza mniejsze kadry (funkcjonariusze zajmujący się przestępczością zorganizowaną przejdą najpewniej do policji).

W samych służbach opinie na temat proponowanych zmian są podzielone

Generał Zbigniew Nowek, były szef Agencji Wywiadu i Urzędu Ochrony Państwa: Nie ma uniwersalnego klucza działania służb specjalnych. Ze względu na wojskowe misje zagraniczne lepiej, żeby wywiad i kontrwywiad był w jednym miejscu. Tak, by łatwiej było podejmować decyzje. Rozmawialiśmy również z wysokiej rangi byłymi oficerami służb specjalnych. Łączenie agencji zajmujących się różnymi działaniami, np. kontrwywiadem i wywiadem, w jedno ministerstwo nie ma sensu. Stworzenie jednego ośrodka koordynującego jak najbardziej tak - mówi nasz pierwszy rozmówca.
Reklama
Były funkcjonariusz związany ze służbami wojskowymi jest przekonany, że w ministerstwie ochrony państwa na pewno nie znajdą się agencje wojskowe. Nie wierzę w to, że Antoni Macierewicz odda komukolwiek kontrolę nad Służbą Wywiadu Wojskowego i Służbą Kontrwywiadu Wojskowego. On jest na to zbyt silny - komentuje. O planie połączenia wszystkich służb w jedno ministerstwo - zarówno wojskowych, jak i cywilnych - pisał w maju tego roku "Nasz Dziennik". Ten pomysł jest już nieaktualny.
Reklama
Również podczas rządów Platformy Obywatelskiej gotowy był plan powołania jednego superresortu bezpieczeństwa. Opracował go ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Zablokowała jednak reformę dymisja ministra związana z aferą podsłuchową (która swoją drogą potwierdzała tezę o słabości służb zajmujących się ochroną kontrwywiadowczą najważniejszych osób w państwie).
Autorska reforma Sienkiewicza zakładała zmianę nadzoru nad agencjami. W miejsce kolegium do spraw służb specjalnych oraz stanowiska ministra koordynatora (nieobsadzonego w czasach rządów PO) miał powstać Komitet Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Państwa. Miał być pomocniczym organem złożonym z przedstawicieli resortów nadzorujących służby oraz bezpośrednio zainteresowanych wynikami ich pracy, w tym szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz ministrów: obrony narodowej, spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, finansów i sprawiedliwości. Również w planie Sienkiewicza zakładano, że ABW będzie tradycyjnym kontrwywiadem (jak w planie Kamińskiego), walka z przestępczością zorganizowaną i narkotykami przejdzie do policji, a z korupcją w całości do CBA. ABW miała w zasadzie zostać podporządkowana MSW (i mieć z nim wspólny budżet tak jak Straż Graniczna, policja czy BOR). Rozwiązanie - jako opozycja - krytykował wówczas PiS.
Koncepcja połączenia służb w jedno ministerstwo była omawiana też przez rząd Jarosława Kaczyńskiego w latach 2006–2007. Jej architektem był ówczesny minister koordynator Zbigniew Wassermann, który 10 kwietnia 2010 r. zginął w katastrofie smoleńskiej. Podobnie jak w planie Kamińskiego agencje miały podlegać konstytucyjnemu ministrowi.