Zgodnie z planami rządu na początku przyszłego roku otwarte fundusze emerytalne przestaną istnieć. Zostaną przekształcone w fundusze inwestycyjne. Do nowo utworzonych podmiotów trafi 75 proc. aktywów, które OFE zainwestowały w akcje krajowych spółek. Pozostałe 25 proc. zostanie przesunięte do Funduszu Rezerwy Demograficznej, zarządzanego przez państwowy Polski Fundusz Rozwoju. Chodzi przede wszystkim o depozyty, obligacje przedsiębiorstw i banków oraz akcje zagranicznych spółek.
Na koniec 2016 r. OFE miały w portfelach udziały w 576 zagranicznych firmach o łącznej wartości 16 mld zł. Po tym, jak firmujący reformę systemu wicepremier Mateusz Morawiecki wykluczył przejęcie przez PFR zarządzania udziałami OFE w polskich firmach, to właśnie upaństwowienie tej części aktywów funduszy emerytalnych budzi największe wątpliwości ekspertów.
– Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Niezbędne jest określenie, co to są polskie spółki. Czy są to firmy notowane na GPW, które jednocześnie mają siedzibę rejestrową w Polsce, czy również te, których siedziba jest za granicą? Z ekonomicznego punktu widzenia nie jest to problem tak istotny, jednak z punktu widzenia pozycji GPW ma ogromne znaczenie – uważa Sławomir Horbaczewski, ekspert rynku kapitałowego.
Według niego gdyby państwo przejęło udziały w zagranicznych firmach, które są notowane na warszawskiej giełdzie, to taka operacja odbiłaby się szerokim echem. Straty wizerunkowe dla Polski byłyby duże, a ich efektem mogłoby być wycofanie notowań spółek na GPW.
– Jednym z podstawowych czynników, które budują dobrą pozycję warszawskiego parkietu, jest notowanie spółek z regionu. Są tu obecne węgierski MOL, czeski CEZ i wiele innych. To tworzy międzynarodowy jej charakter – zwraca uwagę Horbaczewski.
W największym węgierskim koncernie paliwowym czy liderze czeskiej energetyki OFE mają relatywnie niewielkie udziały. Ale już w austriackim Warimpkesie, działającym w branży deweloperskiej, kontrolują 30 proc. akcji. W przypadku niemieckiego Uniwheels, produkującego felgi aluminiowe, ich udział sięgał na koniec 2016 r. 20 proc. OFE mają łącznie także ponad 10 proc. akcji kilku ukraińskich firm z sektora spożywczego i w dwóch spółkach litewskich. Jeśli udziały te trafiłyby do FRD, to w przypadku niektórych firm polskie państwo byłoby drugim największym udziałowcem.
– Nie będziemy przejmować akcji zagranicznych spółek notowanych na GPW – mówi Paweł Borys, prezes PFR. Łącznie w portfelach OFE na koniec 2016 r. było 26 takich firm. Do PFR trafią zatem akcje ponad 500 spółek notowanych na giełdach zagranicznych o łącznej wartości 11 mld zł według wyceny na koniec 2016 r. Upaństwowione zostanie np. 1,6 proc. akcji Erste, austriackiej grupy bankowej, czy wyceniany na ponad 400 mln zł pakiet włoskiego banku Intesa Sanpaolo. Powyżej 200 mln zł OFE mają ulokowane także w papierach niemieckich producentów samochodów – Daimlera czy BMW. – Jeśli pozostaniemy w tych spółkach pasywnym inwestorem, to zmiany w systemie emerytalnym nie wpłyną negatywnie na postrzeganie Polski za granicą – ocenia Piotr Dziadek, wiceprezes Investors TFI.
Takie też są intencje PFR. – 90 proc. aktywów FRD to obligacje skarbowe. Chcemy tę strukturę zmienić i jest tam miejsce także na zagraniczne akcje. Choć nie w takiej ilości, jaką obecnie mają OFE – mówi Paweł Borys. I jednocześnie wyjaśnia, dlaczego rząd zdecydował o podziale aktywów OFE w proporcji 75/25. Te, które trafią do powstających funduszy inwestycyjnych, mają zostać sprywatyzowane – będą własnością oszczędzających.
Dotychczas, na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego, kapitał zgromadzony w OFE uważany był za środki publiczne, oddane jedynie pod zarząd prywatnym podmiotom. 25 proc. aktywów przesuniętych do FRD (powołanego do gromadzenia środków na wypłatę emerytur na wypadek zapaści z systemie) to swoisty podatek od tej operacji. Ubezpieczeni nie stracą nad tymi pieniędzmi całkowitej kontroli, bo zostaną one zapisane na ich indywidualnych kontach w ZUS.