To byli pańscy trzej kumple.
Został jeden, Bronek Wildstein.
Poznał ich pan hurtem.
Tak, Wildstein i Pyjas wnieśli nam Maleszkę w wianie…
Bo wy byliście katoliccy.
Moja obecna żona, Lilka Batko, Gosia Gątkiewicz, Ela Krawczyk, Józek Ruszar – wszyscy byliśmy z „Beczki”, akademickiego duszpasterstwa dominikańskiego. To Rysiek Terlecki zaproponował nam spotkanie z takimi hipisującymi studentami polonistyki i filozofii.
Terlecki, dziś wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS…
…A wtedy już nie „Pies”, bo jako znanego hipisa „Psa” widywałem go w końcu lat 60., kiedy przesiadywał na Plantach pod BWA. Wtedy, w 1976 r., miał okres biały, czyli chodził ubrany cały na biało, kończył studia w Lublinie, znał wszystkich w Krakowie i Warszawie.
Wówczas niebywale barwna postać, pierwszy chłopak Kory.
On nas skontaktował z Wildsteinem i Pyjasem, i w ten sposób w mieszkaniu Bronka na Chocimskiej nastąpiło pierwsze spotkanie dwóch światów. Szybko przestali być dla nas mocno zabawowymi, wszystko kontestującymi chłopakami, zanurzonymi w swojej filozofii i poezji. My podpisaliśmy ich pismo w obronie zawieszonego na studiach Wildsteina, oni zaczęli zbierać podpisy pod listami KOR. Szybko się polubiliśmy.
CZYTAJ WIĘCEJ W MAGAZYNIE DGP