Projekt noweli Prawa o ustroju sądów powszechnych (u.s.p.) zakłada m.in., że minister sprawiedliwości będzie mógł przez pół roku odwołać każdego prezesa sądu w Polsce bez podania przyczyn. W poselskiej propozycji chodzi m.in. o zmianę modelu powoływania prezesów oraz wiceprezesów "w kierunku zwiększenia wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk". Dziś prezesów sądów apelacyjnych oraz okręgowych powołuje minister sprawiedliwości, po zasięgnięciu opinii zgromadzeń ogólnych tych sądów. Prezesów sądów rejonowych powołują zaś prezesi sądów apelacyjnych, po zasięgnięciu opinii sędziów danego sądu rejonowego i prezesa przełożonego sądu okręgowego.
W zaplanowanym na czwartek bloku głosowań Sejm rozpozna wnioski PO i N o odrzucenie projektu oraz wniosek Kukiz'15 o skierowanie go nie do sejmowej komisji sprawiedliwości, a do komisji ustawodawczej.
Przedstawiciel wnioskodawców Bartłomiej Wróblewski podkreślał, że autorzy projektu uważają, iż "wpłynie on na poprawienie funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości". - Mamy nadzieję na konstruktywną dyskusje w komisji. Mamy nadzieję, że wspólnie dotrzymamy zobowiązania, że sądy będą funkcjonowały lepiej - powiedział.
Poseł PiS Daniel Milewski podkreślał, że celem wnioskodawców jest to, by "sądy działały sprawniej". - Polacy mają dość sądów, w których sprawy ciągną się latami a w efekcie kończą się wydawanymi wadliwymi i ułomnymi wyrokami. -Polacy muszą latami czekać na rozstrzygnięcia i ten problem wcale nie dotyczy wielkich miast, ale bardzo często małych miejscowości. Wbrew swojej nazwie wymiar sprawiedliwości jest postrzegany jako miejsce, w którym ludzi spotyka krzywda i niesprawiedliwość - dodał.
O proponowanej regulacji krytycznie wypowiadali się przedstawiciele PO i Nowoczesnej. - Ten projekt narusza konstytucję i powinien być odrzucony w pierwszym czytaniu. Ten projekt - mimo że zgłoszony przez grupę posłów - przejdzie do historii jako ziobroczystka – mówił poseł PO Robert Kropiwnicki. - To jest projekt nie do poprawienia. (…) Czegoś takiego nie było nawet w 1989 r., żeby wymieść wszystkich prezesów sądów i zastąpić swoimi funkcjonariuszami – mówił.
Określił go też mianem - kolejnego etapu kolonizacji sądownictwa przez PiS i jego ministra". - Sądownictwo nie potrzebuje brania pod but przez kadry pisowskie – mówił. - Zrobicie rewolucja kadrową, namieszacie, a potem przez kilka lat trzeba będzie usuwać zapaść, do której doprowadzicie. To jest makabryczne – dodał Kropiwnicki. Jego zdaniem jedynym pozytywem w projekcie jest zapis o powołaniu w sądach koordynatorów ds. międzynarodowych i praw człowieka.
Kamila Gasiuk-Pihowicz (N) wskazywała, że proponowane zmiany "to narzędzia do dyktatury". - Ostatni raz kiedy władca Polski miał prawo usuwać prezesów sądów i mianować ich bez konsultowania się ze środowiskiem sędziowskim, to był rok 1815, a królem polski był car Rosji Aleksander I – mówiła.
Dodała, że jest to "ustawa o usuwaniu prezesów sądów i podporządkowaniu sędziów panu Ziobrze". - Dzięki tej ustawie oraz innym uchwalonym już, lub procedowanym w Sejmie ustawom to Zbigniew Ziobro zdecyduje kto, kogo i jak ma sądzić. Ta ustawa posłuży do sterowania sędziami na zasadzie kija i marchewki - mówiła. Dodała, że proponowane regulacje umożliwią "Ziobrze wpływ na każdą sprawę, która będzie go interesować".
Także poseł PSL Krzysztof Paszyk zaznaczył, że jego ugrupowanie "nie widzi możliwości poparcia projektu w takim kształcie". - Już w pierwszych słowach uzasadnienia autorzy projektu piszą, że celem jest zwiększenie wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk - zauważył.
- Żyjemy w totalnym państwie bezprawia prokuratorskiego i sądowego - mówił Jerzy Jachnik (Kukiz'15). Dodał, że "władza sądownicza jest władzą odrębną, ale to nie znaczy, że bezkarną, pozbawioną jakiejkolwiek kontroli społecznej" - powiedział i wniósł o skierowanie projektu do dalszych prac ale w komisji ustawodawczej, a nie komisji sprawiedliwości.
Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak powiedział, że resort ma pozytywne zdanie o projekcie. Krytykował wystąpienia posłów opozycji, którzy - jego zdaniem - bezpodstawnie obrazili sędziów zarzutem o "chodzeniu na pasku władzy". "Jeśli uważacie państwo, że zmiany przepisów mogą spowodowaćm że sędzia będzie orzekał jak chce władza, to nisko cenicie niezawisłość sędziowską" - dodał.