Premier Morawiecki, który w tym tygodniu po raz pierwszy wziął udział w unijnym szczycie, nie został do końca rozmów i w piątek wrócił wcześniej do kraju. Szef polskiego rządu nie wziął udziału w sesji poświęconej Brexitowi.
Szymański, który towarzyszył polskiemu premierowi w Brukseli, zapewnił, że nie było żadnego ryzyka dla naszych interesów. - Premier osobiście w godzinach porannych zaakceptował tekst konkluzji w sprawie Brexitu. Wszyscy zainteresowani byli tego świadomi. Była zgoda, by nie poddawać ich jakimkolwiek zmianom. Gdyby nie było tej 100-procentowej pewności, premier nie skróciłby swojego pobytu o te dwie godziny. Był to ostatni z ośmiu punktów posiedzenia Rady - powiedział w wywiadzie dla portalu wpolityce.pl.
Szymański podkreślił, że sytuacja wewnętrzna w kraju czasami zmusza premierów do opuszczenia szczytu, przyjazdu trochę później, czy nieobecności na jednym, czy drugim punkcie obrad.
- Premier Morawiecki mógł wyrazić swój brak sprzeciwu wobec dokumentu w sprawie Brexitu, który był uzgadniany przez ostatni tydzień, około godziny wcześniej niż inni szefowie rządów. Tylko tyle. Nie ma tu miejsca na dramaturgię podsuwaną nam przez część opozycji - mówił wiceminister spraw zagranicznych.
Premier na pokładzie samolotu w piątek wytłumaczył powód wcześniejszego powrotu do kraju, mówiąc dziennikarzom, że było to podyktowane spotkaniami w kancelarii premiera oraz kilkoma pilnymi i tajnymi dokumentami, które na niego czekają.