Lech Wałęsa w poniedziałek spotkał się protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Nie został z nimi, tłumacząc się już zaplanowanymi spotkaniami, kiedy jedna z protestujących zwróciła się do Wałęsy z prośbą, żeby został z nimi. - Ja chcę zwyciężać z wami, a nie siedzieć. Ja za chwilę muszę, na 18, być w Puławach, tam mam wielkie spotkanie. Nie mogę - tak jak wam nie mogłem odmówić, tak nie mogę do Puław dzisiaj odmówić – mówił były prezydent.
Umówiłem się i nie mogłem zawieść tych ludzi. Ja tam do nich mogę wrócić. Nie wykluczam, że do nich powrócę, a nawet zostanę. To musi być zaplanowane i uzgodnione. Mam różne zobowiązania – wyjaśnił Wałęsa na antenie TVN 24.
Poniedziałkowa wizyta b. prezydenta Lecha Wałęsy u niepełnosprawnych Sejmie byłą groteskowa. To, co mówił, pokazuje jego zupełne oderwanie od rzeczywistości i pogardę dla protestujących - ocenił szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin.
Tymczasem sam Lech Wałęsa poruszył, na Twitterze, wątek braku zaangażowania Kościoła. "Dziwnym jest milczenie Kościoła i środowisk walczących o zycie nienarodzone.Jego Ekscelencja kard Kazimierz Nycz tez był u protestujących ale same słowo od Boga to za mało.Trzeba czynu ,działania i konkretnego wsparcia a nie tylko słów" - napisał na Twitterze były prezydent.
Nawiązał też do nieobecności byłej premier Beaty Szydło oraz "otrzymującego wsparcie od rządu" ojca Tadeusza Rydzyka.
Oraz środowisk walczących o życie nienarodzonych.
"Jezeli bedzie taka potrzeba to zwrócę sie o pomoc i wsparcie nawet do Watykanu do Ojca Świetego Jego Świątobliwości Franciszka" - stwierdził Wałęsa.
Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie; zaproponowali, by dodatek był wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 zł, od stycznia 2019 roku – dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 r. również 125 zł.
Protestujący uważają, że dotychczas zrealizowano jeden z ich postulatów. Chodzi o podniesienie renty socjalnej do 100 proc. kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Zgodnie z ustawą, którą podpisał w poniedziałek prezydent, renta socjalna wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł.
Prezydent podpisał również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem autorów ustawy (posłowie PiS) spełnia ona jeden z postulatów protestujących w Sejmie i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Innego zdania są protestujący, którzy uważają, że ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.