Komorowski pytany w piątek w Radiu Zet, czy dostał już zaproszenie na obchody 100-lecia niepodległości odparł, że "pewnie tak", ponieważ co roku otrzymywał takie zaproszenie. Na pytanie, czy się na nie wybiera, b. prezydent przyznał, że ma z tym "bardzo poważny problem".
- Bo z jednej strony oczywiście takie obchody zdarzają się raz na sto lat, ale iść po to, żeby słuchać jakichś inwektyw, albo udawać, że się nie słyszało wcześniejszych inwektyw pod swoim własnym adresem, pod adresem całego obozu politycznego, który został zdefiniowany jako "drugi sort" obywateli, jako "zdradzieckie mordy" - ja szczerze mówiąc nie bardzo mam na to ochotę - powiedział Komorowski.
Dodał, że gdy on był prezydentem i zapraszał wszystkie siły polityczne, PiS nigdy nie było obecne na obchodach. - Wysyłało co najwyżej wicemarszałka Sejmu - przypomniał.
- Dlaczego ma być tak, że jedni mogą obrażać, opluwać, wymyślać od "zdradzieckich mord", od "drugiego sortu", a my mamy uważać, że nic się dzieje, deszcz pada? - pytał b. prezydent. - To nie jest tak, że wczoraj były "zdradzieckie mordy" i "drugi sort", a teraz staniemy 11 listopada koło siebie, a jutro znowu będziemy opluwani - powiedział b. prezydent.
Komorowski zaznaczył jednak, że na pewno będzie szukał "jakiegoś sposobu na zaznaczenie, że w tej sprawie można przekroczyć pewne bariery". - Myślę, że np. takim miejscem może być msza za ojczyznę - powiedział.
We wtorek wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha zapowiedział, że na uroczyste obchody 11 listopada prezydent Andrzej Duda będzie zapraszał byłych prezydentów i premierów.
Prezydent zaapelował o wspólne obchody święta m.in. w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". - Chciałbym, żebyśmy razem poszli w Marszu Niepodległości, i jest to kwestia odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Stańmy obok siebie i pokażmy ludziom, że można być razem. Można się nie gryźć. Tak jak usiadłem z (szefem Rady Europejskiej) Donaldem Tuskiem i nie rozmawiałem z nim o moim stosunku do decyzji, które są podejmowane w Radzie Europejskiej - powiedział Andrzej Duda.