Autorzy artykułu podkreślają, że z nagłówków międzynarodowych mediów piszących o Polsce wyłania się obraz niezgodny z rzeczywistością, jakby polski rząd znajdował się "w stanie oblężenia", podczas gdy partia rządząca ma "całkiem wygodną sytuację: wysokie notowania w sondażach i mające niewielką wiarygodność wyzwanie ze strony opozycji". Ich zdaniem ostatnie wybory samorządowe tylko to potwierdziły.
Zeszłotygodniowy sukces PO w dużych miastach "wydaje się wynikać raczej z wrogości do PiS wyborców z miast, niż z entuzjazmu dla innych możliwości" - zauważają, dodając, że z kolei na wsi wielu wyborców PSL-u przeszło na stronę PiS-u. Według Toma Junesa i profesora Daniela Tillesa, "PiS-owi od czasu zwycięstwa wyborczego w 2015 roku, udało się wykreować mocną narrację, dotyczącą spełniania obietnic wyborczych (...) i nadzoru nad wzrostem gospodarczym, który nie tylko jest silny, lecz także jeszcze równiej dystrybuowany".
Po stronie opozycji dostrzegają oni brak "przekonującej politycznej narracji", wyjaśniającej, co chciałaby ona osiągnąć. "Pod koniec ośmiu lat u władzy, PO wyraźnie skończyły się pomysły" i "nie jest już jasne, za czym, poza byciem antyPiS-em, PO się opowiada". I choć nadal wystarcza to do "bazowo solidnego poparcia" tego ugrupowania, to jednak - jak piszą autorzy w "Foreign Policy", nie wystarcza, żeby zdobyć tych wyborców, których PiS przekonał w 2015 roku "pozytywnym przesłaniem i jasnymi obietnicami wyborczymi".
Tymczasem, "obsesyjna postawa PO wobec PiS-u" - zdaniem Junesa i Tillesa - "przynosi efekt przeciwny do zamierzonego", a "fakt, że podczas ośmioletnich rządów PO przybywało skandali, utrudnia tej partii, a szczególnie (Grzegorzowi) Schetynie, wiarygodną krytykę PiS-u". Do słabości opozycji "Foreign Policy" zalicza liczne skandale i brak skutecznego przywództwa od czasu odejścia Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Po rezygnacji premier Ewy Kopacz "nie było już właściwej rywalizacji o przywództwo".
Sytuacja - zdaniem Junesa i Tillesa - nie jest lepsza także i w innym miejscu polskiego politycznego spektrum. Twórca Nowoczesnej, ekonomista systematycznie popełniający gafy, Ryszard Petru, "sam sobie wbił ostatni gwóźdź do trumny" romansując z partyjną koleżanką. "Najmocniejszy element" lansowanego oblicza tej partii w postaci "technokratycznej kompetencji" rozbił się, kiedy utraciła subsydiowanie z kieszeni podatnika, ponieważ naruszyła reguły finasowania kampanii.