Atmosfera wśród opozycji nie była wczoraj dobra. W niedzielę była radość, że większe miasta są wciąż dla PiS nie do zdobycia, a osiągnięcia partii rządzącej w wyborach do sejmików wydają się skromne w porównaniu z zapowiedziami. Zadowolenie nie trwało zbyt długo. Wczoraj z godziny na godzinę partia Jarosława Kaczyńskiego - wraz z przeliczaniem liczby mandatów metodą d’Hondta – zdobywała większość w kolejnych sejmikach. Politycy PiS oddychali pełną piersią - wizja, że znów wygrali, a nie będą rządzić, coraz bardziej się oddalała.
PiS wziął tradycyjnie sejmik podkarpacki. Nowe polityczne łupy to województwa: podlaskie, lubelskie, małopolskie, świętokrzyskie, dolnośląskie i łódzkie (choć wczoraj po południu jeszcze nie było co do tego pewności, bo wciąż zliczano głosy z Łodzi). Do ostatniej chwili ważyły się też losy woj. mazowieckiego, śląskiego oraz lubuskiego, gdzie o większości w sejmiku decydowały pojedyncze mandaty. Wczoraj po południu pojawiły się informacje, że ten pierwszy region rzutem na taśmę obroniła opozycja (z 26 z 51 mandatów dla Koalicji Obywatelskiej i PSL). Co do Śląska sprawa nie była pewna. Podobnie z woj. lubuskim, gdzie KO-PSL miały wczoraj 15 mandatów na 30.
Koalicji Obywatelskiej i PSL z marszu przypadły tylko woj. pomorskie, warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie, wielkopolskie i opolskie. By utrzymać władzę w woj. zachodniopomorskim, lubuskim czy śląskim, Platforma i PSL muszą szukać koalicyjnego wzmocnienia.
W PO słychać głosy preretensji wobec ludowców. Mają nauczkę, że nie warto było iść na wybory osobno. W efekcie straciliśmy ścianę wschodnią, a tam, gdzie możemy rządzić wspólnie, PSL stracił sporą liczbę mandatów, za to my zyskaliśmy. To pozwoli nam dyktować warunki współpracy. Tak więc ludowcy stracili podwójnie - mówi nam prominentny działacz PO.
Przykładem tego, o czym nadmienia nasz rozmówca, może być sytuacja w sejmiku opolskim. Tam Koalicja Obywatelska otrzymała 13 mandatów (o cztery więcej niż w 2014 r.), a PSL stracił ich aż sześć (uzyskując dwa). Jednocześnie PiS zwiększył stan posiadania o pięć mandatów (uzyskując 10). Platforma liczy na zbudowanie tam bezpiecznej większości wspólnie z PSL i Mniejszością Niemiecką. Wtedy układ mandatów wyniesie 20:10 dla obozu anty-PiS. Ludowcy studzą zapędy PO w sprawie dyktowania im warunków koalicji. Marszałek to nie wszystko, bez zarządu niewiele zdziała. Jakoś trzeba się podzielić – śmieje się jeden z posłów PSL.
Także zdaniem politologa prof. Antoniego Dudka PO nie może zbyt mocno zapędzać swoich koalicjantów w kozi róg, gdy dojdzie np. do wskazywania marszałków. – Efekt książeczki rzeczywiście dał PSL niewiarygodny bonus w 2014 r. Teraz partia dostała powyżej 10 proc. i jest ciągle w grze, także w świetle wyborów parlamentarnych. Schetyna nie może nadmiernie sekować Kosiniaka-Kamysza, bo inaczej ta koalicja się rozleci – przekonuje politolog prof. Antoni Dudek.
Wszyscy - zarówno opozycja, jak i PiS - rozglądają się za potencjalnymi koalicjantami, by zmaksymalizować polityczny zysk w regionach. Gdyby PiS znalazł sobie kogoś do współpracy, mógłby rządzić w sumie w 10–11 regionach (w tym w sześciu samodzielnie). Z kolei opozycja miałaby szansę utrzymać wpływy w dziewięciu regionach (w czterech z nich KO-PSL musiałyby sobie jeszcze kogoś dokooptować).
Oczy jednych i drugich najczęściej kierują się w stronę SLD i Bezpartyjnych Samorządowców. Oba ugrupowania osiągnęły podobny wynik sondażowy (5–6 proc.) i stanowią łakomy kąsek. Szef SLD Włodzimierz Czarzasty wykluczył już jakąkolwiek współpracę z PiS, więc to ugrupowanie staje się potencjalnym koalicjantem dla obozu Grzegorza Schetyny i Władysława Kosiniaka-Kamysza. Z PiS z kolei płyną sygnały otwarcia na współpracę z Bezpartyjnymi Samorządowcami, a nawet z PSL (ostro atakowanym przez PiS w kampanii), pod warunkiem że... zmieni się przewodniczący ludowców.
Platforma chce nawiązać współpracę z Bezpartyjnymi Samorządowcami, mimo że ich przedstawiciele deklarują, że właściwie to mogą współpracować z każdym, o ile dojdzie do porozumienia programowego w danym regionie. Bezpartyjni przydaliby się nam w woj. zachodniopomorskim i dolnośląskim - mówi nam polityk PO. Ale wygląda na to, że nie tylko. Przykładowo w woj. lubuskim, gdzie w sumie jest 30 miejsc w sejmiku, Koalicja Obywatelska zdobyła 11 mandatów (o dwa więcej niż PiS). Jednak PSL ma ich tylko cztery, co oznacza, że do większości potrzebny będzie co najmniej jeden głos. W tym przypadku zanosi się więc na rozmowy z Bezpartyjnymi Samorządowcami (cztery mandaty) i SLD (dwa). Na Dolnym Śląsku PiS najprawdopodobniej ubiegł już Platformę - wczoraj pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że emisariusze partii rządzącej zaoferowali Bezpartyjnym Samorządowcom (mającym sześć mandatów) stanowisko marszałka w zamian za wejście w koalicję.
Nikt nawet się nie zająknął o ewentualnych rozmowach z Kukiz’15. – Jesteśmy w tych wyborach debiutantem, który ma 6 proc., podczas gdy w sondażach dawano nam 3–4 proc. Ale metoda d’Hondta jest nieubłagana i trzeba szczerze przyznać, że w sejmikach jesteśmy wycięci – przyznaje poseł tego ugrupowania Andrzej Maciejewski, szefujący sejmowej komisji samorządowej. Pociesza się tym, że Kukiz’15 odniósł małe sukcesy. – Będzie kilku burmistrzów, jest szansa na prezydenta Przemyśla – wskazuje Maciejewski.
Program przede wszystkim
Bogdan Żmijewski, Bezpartyjni Samorządowcy
Nie jesteśmy strukturą scentralizowaną, nie posiadamy jakiegoś jednego ośrodka decyzyjnego, gdzie zapadają odgórne ustalenia. Nie rozstrzygaliśmy więc tematu wchodzenia w koalicje, a na dziś nikt nie zaproponował nam oficjalnie żadnej współpracy. Dla nas podstawowe kwestie przy wchodzeniu w jakiekolwiek koalicje dotyczą programu. W kampanii nikogo specjalnie nie atakowaliśmy, mamy określone pomysły do realizacji. W każdym województwie koledzy będą podejmować odrębne decyzje, z kim i na jakich zasadach podjąć współpracę. Pamiętajmy też, że każdy sejmik ma swoją specyfikę. I tak np. w przypadku Mazowsza najważniejsza dla nas jest współpraca z Warszawą i innymi jednostkami, by stworzyć m.in. lepszą komunikację metropolitalną, w szczególności parkingi wzdłuż tras dojazdowych do Warszawy – zarówno tych drogowych, jak i kolejowych. Mamy nadzieję, że w przyszłości uda się przeprowadzić ustawę metropolitalną, którą już złożyliśmy w Sejmie w trybie petycji. ©℗
Wkradła się rutyna
Marek Sawicki, PSL
Nie traktuję naszego wyniku ani jako zwycięstwa, ani porażki. To ocena wyborców co do siły oferty i propozycji PSL. Zasługujemy na więcej, ale pod warunkiem że solidniej popracujemy. Tam, gdzie przegraliśmy, wkradła się rutyna, a ona w polityce nie jest dobra. Dlatego czeka nas praca, praca i jeszcze raz praca i zmiany programowe. Natomiast nie ma mowy o zmianie lidera. Pani Mazurek, która chce wyrzucić PSL ze sceny politycznej, nie będzie nas rozgrywać. PiS niech się zajmie sobą. Nie da się powstrzymać szaleństw PiS, jeśli nie będzie na scenie politycznej silnego PSL. Jak będziemy mieli duopol PiS-PO, to korzystać na tym będzie głównie PiS. Nie zalecam wchodzenia w koalicję z PO. Będę zachęcał, by na wybory europejskie i parlamentarne oprócz KO tworzyć ofertę dla wyborców ludowo-konserwatywnych. Jesteśmy gotowi poszerzać skład i program PSL bardziej w stronę konserwatywną.