Posłanka Ruchu Ludowo-Narodowego, znana jako współpracownica ojca Tadeusza Rydzyka, nie szczędziła w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową gorzkich słów pod adresem kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Twierdzi, że jej partia zawarła z ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego umowę, która gwarantowała jej pierwsze miejsce na liście wyborczej PiS w Toruniu. Ale kiedy lista została utworzona, nagle okazało się, że posłanka jest dopiero na miejscu czwartym.
Listę otwiera Łukasz Zbonikowski, szef wojewódzkich władz PiS; po nim jest poseł Zbigniew Girzyński i wiceminister rolnictwa Krzysztof Ardanowski. Dopiero po nich znalazło się miejsce dla Anny Sobeckiej.
Władze PiS nie uważają, by taka kolejność była krzywdząca. Zbonikowski tłumaczy, że nigdy nie obiecywano Sobeckiej pozycji lidera, a czwarta lokata też jest bardzo dobra i daje duże szanse na wejście do Sejmu. Winę za zamieszanie zwala na media, które to - jego zdaniem - bezpodstawnie rozbudziły w posłance nadzieje na numer jeden.
Posłanka na razie oficjalnie nie komentuje tej sprawy, bo jest chora. Ale kiedy tylko stan jej zdrowia się poprawi, zamierza wszystkim głośno i otwarcie powiedzieć, jak z nią postąpiono.
"Jestem zaskoczona i zszokowana. Czuję się oszukana" - tak Anna Sobecka, współpracownica ojca Rydzyka, komentuje umieszczenie jej na czwartym miejscu listy wyborczej w Toruniu. Tymczasem władze partii twierdzą, że nigdy nie obiecywały jej pozycji lidera, a poza tym czwórka też jest dobrym miejscem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama