Dyskusja, którą przytacza gazeta.pl, dotyczyła m.in. przepisów aborcyjnych.

Reklama

- Mamy rok 2019. Mamy jedną z najbardziej restrykcyjnych ustaw w Europie. To jest piekło kobiet - mówiła Beata Maciejewska.

Tłumaczyła, że kobiety powinny mieć prawo decydowania o tym, czy w ogóle chcą mieć dzieci. Poruszała także temat problemu z dostępem do legalnej aborcji w Polsce.

W pewnym momencie rozpoczęła się wymiana zdań dotycząca tego, kiedy można mówić o "dziecku".

Reklama

- Dziecko jest dzieckiem, ciąża jest ciążą, zarodek zarodkiem. (...) "Dziecko nienarodzone" jest waszą nomenklaturą, którą wprowadzacie do języka, żeby manipulować tym językiem - mówiła Maciejewska.

Prowadzący program Adrian Klarenbach zapytał: "Jak pani wytłumaczy swoim dzieciom, że nie były dziećmi?"

- Dlaczego miałabym to tłumaczyć swoim dzieciom? - zapytała posłanka.

Prowadzący zaczął dociekać, czy posłanka ma dzieci. Ta odpowiedziała, że to jej prywatna sprawa.

- Chciałbym wiedzieć, czy pani nosiła dziecko pod sercem, czy nie? - dopytywał dalej Klarenbach.

Reklama

- Ja byłam w ciąży, OK? Gdybym miała taką konieczność albo potrzebę, to chciałabym móc skorzystać z możliwości przerwania ciąży. Koniec - kropka. Proszę nie epatować tutaj kościelnymi, że "nosiłam pod sercem". Po prostu byłam w ciąży - mówiła do prowadzącego.

Klarenbach nadal próbował otrzymać odpowiedź na swoje pytanie.

- To przepraszam, gdzie dzieci się nosi? W tornistrze? W plecaku? - pytał, dodając, że sam ma pięcioro dzieci.