"Najpierw trzeba jednak zrobić przegląd kadr" - mówi "Rzeczpospolitej" Zbigniew Chlebowski z Platformy. Podobnego zdania jest Adam Szejnfeld, któremu może przypaść stanowisko ministra finansów.

Jeżeli propozycje PiS zostaną przyjęte, już w marcu 2008 roku dyrektorzy generalni urzędów centralnych zaproponują wszystkim pracownikom nowe umowy.

W projekcie ustawy budżetowej na podwyżki przewidziano 528 milionów złotych. Nowe nazwy stanowisk oraz wyższe zarobki dla 100 tysięcy urzędników to - według PiS - sposób na zatrzymanie wykwalifikowanych kadr w urzędach.

"Jeśli nie zatrzymamy uciekających do biznesu urzędników, to możemy zapomnieć o budowie dróg i mostów, o racjonalnym wydawaniu pieniędzy z Unii. Już dziś brakuje wykwalifikowanych pracowników" - mówi "Rzeczpospolitej" Jakub Skiba, były dyrektor generalny kancelarii premiera i współtwórca reformy.

Każdy urząd i ministerstwo dostałyby w 2008 roku budżet zwiększony o wskaźnik inflacji oraz dodatkowo o kolejne 6 procent. Na tym jednak nie koniec. Do tego dojdzie tak zwany dodatek specjalny, który urzędnicy mają dostawać od 1 stycznia. Wychodzi po 2 tysiące złotych na głowę rocznie - wylicza "Rzeczpospolita".