Ćwiąkalski bronił się przed zarzutami ze strony swojego poprzednika oraz całego Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdził, że słynna konferencja prasowa, którą prowadził ówczesny zastępca prokuratura generalnego Jerzy Engelking, i na którą często powoływał się Zbigniew Ziobro, "spaliła to śledztwo". "Ujawniono to, czego się normalnie nie ujawnia" - tłumaczy w Radiu Zet.
Na zarzut Ziobry, że prokuratura traktowała Krauzego jak luksusowego klienta, Ćwiąkalski odpowiedział krótko: "Chyba wszyscy członkowie PiS dostali wytyczne, by używać słowa luksusowy".
To nie koniec zarzutów, jakie minister sprawiedliwości ma do swojego poprzednika. Zdaniem Ćwiąkalskiego, Zbigniew Ziobro, który grzmiał o istnieniu tak zwanej grupy trzymającej władzę, nie doprowadził do powstania aktu oskarżenia w tej sprawie.
"To nie jest tak jak w komisji śledczej, która może sobie stwierdzić, że istniała grupa trzymająca władzę. Prokuratura musi obronić swoje stanowisko w sądzie. Jak nie ma przekonujących dowodów, trudno się wybierać do sądu z aktem oskarżenia" - przekonywał Ćwiąkalski.