Wniosek, że przez bałagan w służbach premier był źle przygotowany do wizyty w Rosji, kończy firmowany przez Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Wassermanna raport, do którego dotarło Radio ZET. Nie wiadomo jednak, na czym miało polegać wykorzystanie tego przez rozmówców Tuska.
Ale to nie jedyny zarzut wobec specsłużb pod rządami PO i PSL. "Obecne kierownictwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego - bardziej niż pracą kontrwywiadowczą - zajmuje się szukaniem ludzi Macierewicza. Biuro kadr przegląda akta personalne żołnierzy sprawdzając, kto i w jakim okresie był awansowany" - można przeczytać w raporcie.
W kontrwywiadzie zablokowano ponoć prowadzoną od wiosny zeszłego roku kontrolę wydawanych poświadczeń bezpieczeństwa, choć dotychczasowe ustalenia wykazały, że blisko jedna czwarta z nich została wydana bezprawnie. Chodzi o poświadczenia wydawane jeszcze przez WSI - później przez SKW - firmom i osobom współpracującym z sektorem zbrojeniowym.
Kolejna służba - ABW - zajmuje się odwracaniem uwagi od znaków zapytania, pojawiających się wokół osoby nowego szefa - twierdzą autorzy raportu. W momencie, gdy opinię publiczną bulwersowały wątpliwości dotyczące działań biznesowych Krzysztofa Bondaryka, z tajnej teczki personalnej poprzedniego szefa ABW wyciekły dokumenty dotyczące przyznanej mu nagrody.
Macierewicz i Wassermann są też przekonani, że nominacja szefów wywiadu i ABW - z pominięciem opinii prezydenta Lecha Kaczyńskiego - rażąco narusza prawo. Powołują się przy tym na analizę profesor Uniwersytetu Warszawskiego.