Janusz Kaczmarek dzwonił do Ryszarda Krauzego 5 lipca 2007 r. wieczorem. Zaraz po tym, gdy na spotkaniu ze Zbigniewem Ziobro dowiedział się o planowanym na następny dzień zatrzymaniu Andrzeja Leppera przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Ówczesny szef MSWiA zadzwonił do miliardera zanim dotarł na wieczorne spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Ta informacja wyklucza domysły, że to Lech Kaczyński wysłał Kaczmarka z misją do szefa Prokomu.
Na trop telefonu wpadło Centralne Biuro Antykorupcyjne i śledczy z warszawskich prokuratur: okręgowej i apelacyjnej. Jak odkryli, że Kaczmarek używał innego telefonu? "Patrzyliśmy na zdjęcia z monitoringu hotelu i coś nam się nie zgadzało. Kaczmarek wyjął telefon i wysłał wiadomość, ale na bilingu jego oficjalnej służbowej komórki nie było o tej godzinie żadnego zapisu" - mówi "Newsweekowi" osoba, która zna ustalenia śledztwa. "To wzbudziło podejrzenia, że Kaczmarek używał jeszcze jednego aparatu".
Numer, którym - jak twierdzi prokuratura - posługiwał się Kaczmarek, udało się ustalić dzięki temu, że śledczy przeanalizowali jakie telefony były włączane w chwilach, gdy minister wychodził z oficjalnych spotkań, podczas których wyłączał komórkę. "Sądziliśmy, że Kaczmarek będzie włączał aparaty jeden po drugim. Dosyć szybko wpadliśmy na telefon, który bywał z jego użytkownikiem w Warszawie, Gdańsku i Gdyni, a więc w miejscach, gdzie często bywał Kaczmarek" - mówi rozmówca "Newsweeka".