Jednak - jak tłumaczył prezydent - rzeczywiście trwa w Polsce walka między dwoma różnymi obozami. "W jakimś sensie to jest walka pomiędzy dwoma jakościami - tą jakością, która powstała po 89 roku, która była zbudowana niejako bezpośrednio, na gruzach poprzedniej rzeczywistości, z przywilejami dla ludzi, którzy aktywny udział brali" - odpowiadał prezydent.

Reklama

Tłumacząc sposób odebrania dokumentów komisji weryfikacyjnej WSI przez SKW, stwierdził: "No cóż, są osoby, które chcą wiedzieć, co się zdarzyło, które chcą wiedzieć, kto co wie". "Myślę, że są niezwykle zniecierpliwione. I to jest powód" - wyjaśniał prezydent. Jego zadniem, sprawą powinna zająć się prokuratura.

W rozmowie z radiową Jedynką nie zabrakło pytań dotyczących jego wywiadu dla DZIENNIKA, w którym zapowiedział, że nie podpisze traktatu z Lizbony.

"Tyle razy w życiu byłem fałszywie oskarżany, że przyjmuję to spokojnie. Ja powiedziałem, że ta ratyfikacja jest w tej chwili bezprzedmiotowa, ponieważ według prawa międzynarodowego, według prawa europejskiego wszystkie kraje muszą ratyfikować, a jeden już odmówił, więc mój podpis jest dziś bezprzedmiotowy, bo nie doprowadzi do tego, że traktat ów wejdzie w życie. Tyle powiedziałem. Martwy traktat to jest nazwa, której używa redakcja, nie wiem dlaczego, muszę powiedzieć" - tłumaczył prezydent.

"A jeżeli idzie o inne określenia, no to jest to na takiej zasadzie, o której dzisiaj mówiłem agencji France Presse - ja powiem jedną literę, słyszę sześć zdań, które rzekomo powiedziałem" - dodał.

Dodał, że w najbliższym czasie będzie miał okazję porozmawiać o ratyfikacji traktatu z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. "Myślę, że sobie po prostu różne sprawy wyjaśnimy, szczególnie że ja tutaj akurat należę do zwolenników prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego" - mówił Lech Kaczyński.

Tłumacząc wizytę w USA szefowej swojej kancelarii, Anny Fotygi, stwierdził, że "stosunki ze Stanami Zjednoczonymi nie są łatwe". "Myślę, że w perspektywie tutaj należy coś poprawić" - mówił prezydent. I właśnie m.in. po to Fotyga pojechała do USA. Nie chciał jednak ujawnić szczegółów tej wizyty, choć uznał, że była to "niezmiernie udana misja".