W swoim felietonie dla "Dziennika Polskiego" pt. "Wszystko jest polityką. Kręci się kierat" szef klubu PiS zwrócił uwagę, jak wiele razy z ust opozycyjnych liderów padały słowa, że jesteśmy świadkami zarówno ostatecznego końca rządzącej partii, jak i jej rządu.

Reklama

"Dziś takie prognozy słyszymy znowu i to w sytuacji, gdy opozycja w Sejmie jest podzielona na trzy kluby i szereg mniejszych kół, w większości skłóconych ze sobą. Donald Tusk, który sam nie jest w Sejmie, ale przewodzi największej opozycyjnej partii, nawołuje do próby sił, która miałaby doprowadzić do upadku rządu. Równocześnie jest za słaby, aby Platforma mogła wystąpić z wotum nieufności dla gabinetu Mateusza Morawieckiego" - napisał Terlecki.

Zwrócił jednocześnie uwagę, że taki formalnie złożony wniosek musi zawierać kandydaturę opozycyjnego premiera, ale - zaznaczył - żadne uzgodnienie w opozycyjnym towarzystwie nie jest możliwe do osiągnięcia. Jak dodał, na takiego kandydata musiałyby głosować opozycyjne kluby Platformy, Lewicy i PSL, "co i tak jest wykluczone" oraz "sejmowa drobnica, wraz z kołami (raczej kółkami) Hołowni i Gowina". "Konieczny byłby też udział Konfederacji, która chętnie zezuje w stronę Platformy, ale której elektorat z trudnością przełknąłby taką woltę" - ocenił szef klubu PiS.

Terlecki w felietonie stwierdził też, że najpoważniejszym problemem opozycji jest brak większości w Sejmie, która "wciąż pozostaje w sferze jej marzeń". I dodał, że te marzenia ożywają po incydentalnych zdarzeniach, takich jak głosowanie nad tzw. ustawą antycovidową.

Reklama

Terlecki: Opozycja działała na zasadzie "na złość mamie odmrożę sobie uszy"

"Złożona w Sejmie w pośpiechu, spowodowanym narastającą falą pandemii, od początku zakładała pracę w komisjach i uwzględnienie zgłoszonych poprawek, w tym także przez PiS. Opozycja na zasadzie +na złość mamie odmrożę sobie uszy+ nie dopuściła do dyskusji, ani podczas posiedzenia komisji, ani podczas debaty plenarnej w Sejmie, zgłaszając wnioski o odrzucenie ustawy. Ponieważ w tej sprawie posłowie PiS nie byli związani dyscypliną głosowań, a ustawa wymagała poprawek, których nie było, w części zagłosowali za jej odrzuceniem" - czytamy w felietonie.

Terlecki dodał, że opozycja jak zwykle pogubiła się w swoich analizach i ogłosiła, że wygrała głosowanie, a PiS utracił sejmową większość. "Przez cały dzień opozycyjni prominenci z radości podskakiwali przed kamerami, potem jednak przyszła brutalna refleksja: a gdyby rzeczywiście tak się stało? Opozycja panicznie boi się zarówno wyborów, które przegra, jak i odpowiedzialności za rządzenie państwem" - ocenił szef klubu PiS.

Jego zdaniem hipotetyczny rząd skłóconych partii, działający bez programu i bez kompetentnych kandydatów na ministrów, ponadto ograniczony zobowiązaniami wobec Brukseli i Berlina, nie miałby szans utrzymać się choćby przez kilka miesięcy. "Tak kończą się opozycyjne sny o zwycięstwie i znów pozostaje bezradne dreptanie w opozycyjnym kieracie. Co z pewnością bez większych zmian potrwa do wyborów za półtora roku" - podsumował Terlecki.