Według szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, tematy zaplanowane na najbliższe spotkanie Rady Europejskiej w Brukseli należą wybitnie do kompetencji rządu, a nie prezydenta. "Uważam, że powinna obowiązywać zdroworozsądkowa zasada, że decyzje i moc negocjacyjna powinna leżeć tam, gdzie leży odpowiedzialność. I nie prezydenta społeczeństwo będzie rozliczać z cen energii, tylko rząd" - podkreślał Sikorski w TVN24.

Reklama

"Pakiet klimatyczno-energetyczny, według nawet najszerszej definicji kompetencji głowy państwa w Polsce, jest kwestią stricte rządową. I jest to kwestia wyjątkowo skomplikowana technicznie" - tłumaczył szef polskiej dyplomacji.

"Od pewnych parametrów bardzo technicznie zdefiniowanych zależą przepływy finansowe rzędu dziesiątków miliardów euro w tę lub drugą stronę kontynentu" - mówił Sikorski w "Kropce nad i". I pytał retorycznie: "Nie wiem, czy pan prezydent chce być odpowiedzialny za te rozstrzygnięcia".

Jednocześnie minister spraw zagranicznych przyznał, że na szczycie w Brukseli będą też omawiane kwestie, które uzasadniałyby obecność Lecha Kaczyńskiego. Radosław Sikorski wyjaśnił, że delegacja z Irlandii ma przedstawić plan swoich działań po odrzuceniu przez Irlandczyków w referendum traktatu z Lizbony.

"Gdyby nasz prezydent chciał - np. żeby naprawić swoje stosunki z prezydentem Frencji - aby na koniec prezydencji Francji w UE dać Francji sukces, który by polegał na tym, że kolejny kraj ratyfikował traktat. Pojechał i powiedział: <przywożę>, albo: <przy was podpisuję traktat>, to byłoby duże wydarzenie" - mówił Sikorski w TVN24.