"Nie ma wrogów po stronie demokratycznej. Szanując partnerów i ich decyzje wzywam wszystkich pragnących zmiany i wierzących w zwycięstwo: chodźmy razem!" - napisał przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w niedzielę na Twitterze. O apel lidera PO Polska Agencja Prasowa zapytała polityków Lewicy, Polski 2050 i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
"Czarna polewka"
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski zapewnił, że "Lewica była i jest gotowa startować na wspólnej liście". Ale widać wyraźnie, że inni partnerzy na opozycji Donaldowi Tuskowi podają czarną polewkę - podkreślił.
W ocenie Gawkowskiego jedna lista opozycji dawałaby szansę na uzyskanie nawet większości konstytucyjnej, co - jak dodał - ułatwiłoby "naprawę Polski po PiS-ie". Warto by było o to zawalczyć, ale skoro nie ma do tego chęci innych partnerów, to Lewica przygotowuje się do samodzielnego startu - powiedział.
Zapytany o możliwość wspólnego startu Lewicy i PO podkreślił, że takiego tematu nie ma. Donald Tusk powiedział, że albo wspólna lista (opozycji - PAP), albo startują oddzielnie, więc tutaj drzwi zostały zamknięte - dodał.
"Pośpiech wskazany przy łapaniu pcheł"
Wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko powiedział z kolei, że formacja w sprawie wspólnego startu opozycji od roku powtarza to samo. Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł, decyzja o sojuszach wyborczych musi być efektem nie płomiennych wezwań, a chłodnych, opartych na badaniach analiz i kalkulacji - zaznaczył.
Słyszymy głosy z PSL, że oni na pewno nie pójdą z PO. Politycy Nowej Lewicy ogłaszają, że pójdą do wyborów sami. Politycy PO, choć anonimowo, też mówią w mediach, że tam już zapadła decyzja o starcie indywidualnym. Dla nas sprawa wciąż pozostaje otwarta - zaznaczył.
Kobosko podkreślił też, że Polska 2050 nie jest "magazynem części zamiennych dla innych ugrupowań, a ruchem, który poważnie traktuje swoich wyborców". Wiemy, że dziś podstawowym zadaniem jest przyciągnąć do głosowania nowych ludzi, bo jak widać - tych, których dotąd przyciągały inne ugrupowania opozycyjne, jest wciąż za mało, by zakończyć niszczące Polskę rządy Kaczyńskiego - dodał.
Poseł PSL Marek Sawicki zaznaczył, że lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaprasza Donalda Tuska do wspólnej listy, ale spraw i problemów, które trzeba rozwiązać po PiS. Jeśli będzie wspólna lista spraw, to PiS będzie miał poniżej 30 procent - stwierdził.
"Najlepszy sposób na przegranie z PiS"
W jego ocenie zamknięcie opozycji w jednym worku i zawiązanie go kokardą z napisem "Donald Tusk" to natomiast "najlepszy sposób na przegranie z PiS". Blokowanie się - w sensie takim, że budujemy jedną listę anty-PiS - wzmacnia PiS. My jesteśmy od 2019 roku niezmiennie zwolennikami przynajmniej dwóch list opozycyjnych - lewicowo-liberalnej i centroprawicowej - podkreślił Sawicki.
Donald Tusk nie musi poganiać pozostałych środowisk politycznych na opozycji, bo nikt tego od niego nie oczekuje. Natomiast jeśli chce rozmawiać o kwestiach programowych, to Władysław Kosiniak-Kamysz i pewnie każdy polityk z PSL jest gotowy stanąć do dyskusji - powiedział. Zdaniem posła PSL jeżeli szef PO nie wie, że trzeba poszerzać ofertę programową, także dla aktualnych wyborców PiS, "to znaczy, że pewnie za długo był w Brukseli i nie do końca rozumie polską scenę polityczną".
Wygrana z Kaczyńskim i D'Hondtem
Będę się o to modlił - tak z kolei Radosław Sikorski zareagował na pytanie w Radiu ZET o jedną listę opozycji. Zdaniem polityka PO, ta sprawa jest kluczowa.
Wygrać trzeba nie tylko z panem Kaczyńskim, ale i panem D'Hondtem - skomentował europoseł. Pytanie, czy Pan Bóg wysłucha - zauważył Bogdan Rymanowski. Pan Bóg do swoich celów posługuje się najróżniejszymi ludźmi - odparł Sikorski.
Polityk PO dodał, że Szymon Hołownia jest osobą wierzącą, więc pozostaje nadzieja, że posłucha. Jeśli traktujemy nasze słowa poważnie, że najważniejszym problemem Polski jest zagrożenie praworządności i naszego członkostwa w UE, to są to sprawy, w których wszyscy na opozycji się zgadzamy i co do których potrzebujemy większości zdolnej do odrzucania weta - podkreślił Sikorski.
Mimo to europoseł uważa, że optymalne byłyby dwie listy, jako "ideowo spójne". Wszyscy wiemy, jak działa D'Hondt. Premię dostaje największa partia, a ponadto prezydent może skorzystać ze swojej władzy desygnowania premiera, dając to zadanie temu, kto wygrał - podsumował.