Dokument udaje mi się wydobyć tuż po 13. Kilka minut później słyszę "wrzuć coś szybko na online". Nie wrzucę jednak byle czego - dokument trzeba przynajmniej przejrzeć. Prawie 300 stron maszynopisu, a tu trzeba szybko znaleźć coś ciekawego.
Siadam i czytam nagłówek po nagłówku. Po kwadransie 1/3 za mną i w końcu jest coś, czym można się podzielić. No więc piszę. Zanim jednak powstanie tekst, który trafi do gazety, będę musiał przeczytać dokument do końca.
To jednak koniec mojej pracy wcale nie będzie. Trzeba jeszcze zdobyć background, a więc znów siąść do czytania - tym razem tego, co na interesujący mnie temat znajdę w internecie. Gdy podsumujemy, okazuje się, że pisanie zajmuje godzinę, czytanie cztery. Jednym słowem nazywanie nas pismakami naprawdę jest niesprawiedliwe.