Eugeniusz Kłopotek umówił się ze mną rano na krótką telefoniczną rozmowę po sejmowych głosowaniach w sprawie finansowania partii politycznych. Głosowania się skończyły, a telefon posła wciąż milczał.
Czas biegł nieubłaganie i za chwilę trzeba było "zamykać" gazetę. Zrezygnowany wpatrywałem się w ekran redakcyjnego telewizora. I wtedy nagle, tuż za reporterem jednej ze stacji informacyjnych przekazującym właśnie relacje z Wiejskiej, zobaczyłem posła PSL rozmawiającego z jedną z dziennikarek.
Owej dziennikarki nie rozpoznałem (wysoka blondynka ), znam jednak telewizyjnego reportera. Odczekałem więc, aż skończy relacje i zadzwoniłem. "Widzisz posła Kłopotka" - spytałem. Kolega szybko namierzył polityka dalej debatującego z tajemniczą reporterką. "Panie pośle pan włączy komórkę, bo DZIENNIK się do pana dobija" - rzucił reporter i po chwili na moim telefonie wyświetlił się numer pana posła "Kłopotek, jestem do dyspozycji" usłyszałem i "dedlajn" został dotrzymany.