Było to kompletne zaskoczenie. Bo jeszcze koło południa sam Tusk mówił twardo: "Decyzja zapadła i nie zmienię swoich intencji", i odrzucił propozycję, by polityczna część obchodów zamiast w Krakowie odbywała się, jak planowano, w Gdańsku. "Wolę zejść z linii sporu i zapłacić nawet nieżyczliwymi uwagami w zamian za spokój tego dnia" - tłumaczył.
A tych uwag było sporo i padały nawet z najmniej oczekiwanych przez szefa rządu stron. "Może przenieśmy obchody na Słowację? Tam na pewno będzie spokojnie" - ironizował Andrzej Olechowski, jeden z założycieli PO. Tusk był jednak nieugięty i tłumaczył, że nie chce, by w zagranicznych stacjach telewizyjnych pojawił się obraz Polski podzielonej płonącymi oponami i hukami petard rzucanych przez protestujących stoczniowców.
Premiera w Gdańsku miało więc nie być. Dlaczego nagle zmienił zdanie? Może dlatego, że wczoraj okazało się, iż wybiera się tam prezydent. "Chcę, by to było święto jedności, a nie podziałów" - deklarował w Legnicy Lech Kaczyński. A jego urzędnicy krytykowali premiera. "Donald Tusk odwrócił się od społeczeństwa" - mówił minister Piotr Kownacki. Do ataku ruszyło też PiS, którego politycy przypominali czwartkowe sondaże pokazujące, że 68 proc. Polaków nie akceptuje decyzji premiera o przeniesieniu części obchodów z gdańskiej stoczni na Wawel.
>>>Lech Kaczyński wybiera Gdańsk
Presję na Tuska wywierali też związkowcy ze stoczniowej "Solidarności". Zdaniem Karola Guzikiewicza tego dnia w Gdańsku powinien być i premier, i prezydent. Ale według niego tylko Lech Kaczyński jest godny, by wziąć udział w obchodach na placu pod stocznią. W tym czasie Donald Tusk miałby podejmować swoich gości w gdańskim Dworze Artusa.
"To obraźliwa propozycja" - komentował tę ofertę szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Druga strona nie ustawała jednak w namowach. Ale Nowak odpowiadał: – Nie będzie brane pod uwagę żadne zaklinanie rzeczywistości przez ludzi, którzy najpierw zapowiadają spokojne demonstracje, a potem palą opony, rzucają petardy i biją się z policją.
>>>O.Zięba: Brakuje mi ducha "Solidarności"
Sytuacja zmieniła się wieczorem po deklaracji rzecznika rządu w TVN 24, że tuż po spotkaniu z europejskimi politykami na Wawelu Tusk przyleci do Gdańska. "Nie widzę w tym żadnej sensacji, pan premier nie wyprowadza się przecież do Krakowa na stałe. Jest z Gdańska i do niego wraca" - tłumaczył nam Paweł Graś późnym wieczorem. Dopytywany o to, skąd ta nagła zmiana zdania, przekonywał, że obecność Tuska w Gdańsku jest czymś naturalnym. "Pan premier tam mieszka" - usłyszeliśmy także z ust Nowaka. Gdy dopytywaliśmy, czy to oznacza, że Donald Tusk weźmie udział w uroczystościach, minister powiedział jedynie: "Premier będzie na obchodach". Jakich i gdzie? - tego się nie dowiedzieliśmy.