Jedno trzeba uczciwie przyznać - zdjęciom brakuje spontaniczności, można więc nabrać uzasadnionych podejrzeń, że była to typowa "ustawka" między "Faktem" a Przemysławem Gosiewskim. Jeśli nam to nie przeszkadza, możemy poznać relację z wypadu na miasto małżeństwa Gosiewskich, podczas którego polityk PiS dokazywał jak rozsadzany przez hormony licealista.
>>> Graś: Dozorca to nie ja. To Gosiewski
Przemysław Gosiewski zabrał żonę do kolację. "Wieczorem wziął ją na romantyczną randkę do restauracji w centrum stolicy. Pocałunkom i pieszczotom nie było końca. (...) Co chwila muskał ustami szyję i policzki swojej ukochanej Beaty. Cały czas trzymał ją też za rękę i szeptał jej czułe słówka" - pisze tabloid.
Choć lokal miał być wykwintny, wybrali dania niezbyt ociekające szaleństwem. "Pani Gosiewska zdecydowała się zjeść placki ziemniaczane. On poprosił o rybę". "Rozkoszując się posiłkiem, rozmawiali o wakacyjnych planach. Pan Przemysław był za tym, by wynająć wóz kempingowy i ruszyć w podróż do Szwajcarii. Pomysł najwyraźniej spodobał się żonie, bo pocałowała go czule" - kończy relację "Fakt".