W programie "Mamy cię", żeby przyłapać gwiazdy na dziwnym zachowaniu, realizatorzy zastawiali na nie skomplikowane pułapki. Dziennikarze "Faktu" nie musieli się tak starać, by przyłapać znanego polityka na irracjonalnym zachowaniu. Co zrobił Jacek Rostowski?
Minister - znany z szukania oszczędności - wybrał się na kawę. Żeby było taniej, z ministerstwa do knajpki poszedł piechotą. Tyle że... niebo się zachmurzyło.
Wtedy Jacek Vincent Rostowski zadzwonił po limuzynę. Jednak nie po to, by przejechać 100 metrów do ministerstwa. Okazało się, że usłużny kierowca przywiózł ministrowi parasol - pisze "Fakt" i dodaje w swoim stylu: "Wozić parasol na siedzeniu ministerialnej limuzyny, w dodatku przez 100 m, to już gruba przesada. Także dlatego, że jego właściciel, który do takich celów wykorzystuje służbowy samochód, to największy w rządzie liczykrupa, tnący wydatki bez opamiętania - nam, ale nie sobie..."