Minister spraw zagranicznych w sobotę w RMF FM został zapytany o doniesienia gazety.pl, która napisała, że wraz ze zdymisjonowanym wiceszefem resortu forsował "zaufanego człowieka Wawrzyka, Jakuba Osajdę na ambasadora w Islandii". Według portalu, który powołuje się na "rozmówcę bliskiego MSZ", kilka miesięcy temu "Rau szantażował prezydenta Andrzeja Dudę: albo Osajda na ambasadora, albo nie będzie żadnych ambasadorów".
Szef MSZ zaznaczył, że wiarygodność tego przekazu "jest - delikatnie mówiąc - niezwykle mała". "Prawdą jest, że wyłanianie kandydatów na ambasadorów jest niezwykle złożonym, długotrwałym procesem" - dodał.
Jak podkreślił, to absurd, aby konstytucyjny minister myślał o "szantażowaniu głowy państwa w takiej sprawie", szczególnie jeśli wywodzi się z tego samego obozu politycznego.
Daję słowo, że nikomu, a już na pewno nie mnie, nie przyszło do głowy, żeby stawiać pana prezydenta w podobnej sytuacji - powiedział szef MSZ. Zapytany, czy mógł to robić były wiceminister Wawrzyk, Rau odparł: "Nie sądzę, ale ja nie wiem o jakiekolwiek komunikacji między panem Wawrzykiem a panem prezydentem".
Minister potwierdził też, że poznał Jakuba Osajdę "tak jak każdego innego urzędnika tego szczebla w MSZ". Zapytany, czy posiadał on kompetencje na ambasadora, Rau odparł: Kompetencje formalnie posiadał, ale już nie chcę komentować tej kwestii, po prostu dlatego, że siłą rzeczy komentowałbym czynności sprawdzające odpowiedniej służby, która jest aktywna w resorcie.
Zapytany, czy jeśli to nieprawdziwe informacje, to złoży pozew do sądu w trybie wyborczym, odparł, że wcześniej nie myślał o takim rozwiązaniu, ale się nad tym zastanowi.
Rau odniósł się też do śledztwa prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które bada nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz, oraz do informacji polityków PO, że "w okresie ostatnich trzech lat wydano 350 tys. wiz".
Zapytany, czy "Polska wydała 350 tys. wiz za łapówki", minister odparł, że "rzecz jest równie wiarygodna, jak pomysł z szantażowaniem głowy państwa" i kategorycznie temu zaprzeczył. Jak tłumaczył, corocznie planuje się pewne limity wizowe. Przy limicie ok. 400 tys. wiz projektowano, że 260 tys. z nich zostanie przyznanych osobom z Białorusi, 80 tys. - z Ukrainy, a reszta "ze wszystkich pozostałych państw, bynajmniej nie muzułmańskich samych".
Rau podał też przykłady, że statystycznie wnioski z Pakistanu rozpatrywano w 75 procentach negatywnie, wnioski z Nigerii - w 80 procentach negatywnie, a wnioski z Indii - w 50 procentach negatywnie.
Minister został też zapytany, czy prawdziwe są doniesienia, że departament konsularny MSZ miał naciskać na placówki dyplomatyczne, żeby wydawały jak najwięcej wiz. "Na to pytanie nie odpowiem, bo bym ingerował w treść czynności sprawdzających służb. Nie będę tego komentował i nie mogę komentować interpretacji medialnych działania tych służb" - powiedział.
Prokuratura Krajowa poinformowała w piątek, że śledztwo, które prowadzi wraz z CBA, dotyczy nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Zaznaczyła przy tym, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Badane nieprawidłowości dotyczą polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.
31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał Piotra Wawrzyka. Jak potem tłumaczył, dymisja nastąpiła w związku z trwającym postępowaniem wyjaśniającym, aby przeciąć jakiekolwiek wątpliwości.
Autorka: Agnieszka Ziemska