W poniedziałkowej rozmowie w Polsat News Bartoszewski zaprzeczył ustaleniom portalu, powołując się na trwającą w tej sprawie apelację.
Bartoszewski: Cała sprawa to atak polityczny
Nie widzę podstaw do wszczynania śledztwa - powiedział wiceszef MSZ.
Ocenił, że redakcja Onetu nierzetelnie poinformowała o nakazie zapłaty. Wyrok jest nieprawomocny, sprawa jest w apelacji - powiedział Bartoszewski. Cała sprawa to atak polityczny na mnie i moją formację. Prokuratura się ze mną nie kontaktowała w tej sprawie - zapewnił wiceminister.
Bartoszewski wyjaśnił, że postępowanie cywilne w związku ze sprawą trwa od 2013 roku; sąd pierwszej instancji orzekł w sprawie na korzyść wiceministra. Po apelacji zlecono dalsze badanie sprawy. Drugi wyrok - jak mówił Bartoszewski - zapadł częściowo na jego niekorzyść, stąd apelacja ze strony wiceszefa MSZ.
Wiceminister ocenił, że bez prawomocnego wyroku sądu nie można mówić o wyzbyciu się majątku w celu uniknięcia zwrotu. Zapewnił, że własność przepisał na swoje dzieci, by uniknąć problemów z dziedziczeniem. Podkreślił, że był wówczas pełnoprawnym właścicielem majątku.
Bartoszewski: Kosiniak-Kamysz i Sikorski wiedzą
Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Radosław Sikorski wiedzą o sprawie - poinformował Bartoszewski.
Onet podał w ubiegłym tygodniu, że Prokuratura Krajowa sprawdza, czy Władysław Teofil Bartoszewski pozbył się majątku, by uniknąć zwrotu pieniędzy wierzycielom. Chodzi m.in. o wart kilka mln zł dworek pod Warszawą – podał w ubiegłym tygodniu Onet. Według informacji, na które powołał się portal, "w marcu sąd nakazał wiceministrowi spraw zagranicznych i posłowi PSL zwrócić aż 13 mln zł, które powierzył mu jego chrzestny". Ustalenia Onetu potwierdziła prokuratura. "(...) śledztwo zostało wszczęte 10 maja br. w Mazowieckim Wydziale Zamiejscowym PK. Chodzi m.in. o czyn z art. 300 par. 2 kodeksu karnego" - przekazał portalowi dział prasowy Prokuratury Krajowej.