5 września 2007 roku, po raz pierwszy spotkałam drugiego agenta CBA przedstawiającego się jako Marek Przecławski - opowiada Beata Sawicka. Przecławski miał być wspólnikiem w biznesie Tomasza Piotrowskiego, z którym łączyła ją bliska zażyłość. Mieli spacerować razem w deszczu, pod parasolką.

Reklama

"Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale ilekroć on coś mówił, nachylał się do kołnierza w swoim płaszczu, a gdy ja mówiłam - nie nachylał się tak. Dlatego w operacyjnym nagraniu naszej rozmowy tak dobrze słychać słowa agenta, a moich - już nie" - powiedziała Sawicka, która twierdzi, że właśnie wtedy mówiła Markowi Przecławskiemu, że potrzebuje pożyczki na kampanię wyborczą.

Nie była to zaś, jak wynika z aktu oskarżenia, gratyfikacja za jej pomoc w znalezieniu działki na Helu - tłumaczy się była posłanka Platformy Obywatelskiej.

Według Sawickiej, Tomasz Piotrowski wielokrotnie ją zapewniał, że w razie potrzeby może jej ze wspólnikiem pomóc finansowo. Twierdziła ona, że pożyczka miała być na siedem miesięcy. Przecławski miał jej powiedzieć, że chwilowo ma problemy ze zdobyciem większej sumy.

Agent spotkał się z nią 8 września 2007, gdy do parku przyniósł jej bukiet kwiatów i ciemną torbę z pieniędzmi. W środku było 50 tysięcy złotych. "Zajrzałam do torby, ale nie widziałam w niej pieniędzy, bo były one owinięte w dodatkowy papier. Pieniądze wyjęłam dopiero w pokoju w domu poselskim" - dodała. Film z przekazania tych pieniędzy upublicznił szef CBA Mariusz Kamiński przed wyborami w 2007 roku.

Była posłanka - pytana przez sąd, jak chciała wytłumaczyć się z tej kwoty przed Państwową Komisją Wyborczą - oświadczyła, że "nie miała planu, jak te pieniądze rozdysponuje".