"Niemal połowa rannych znajduje się w stanie ciężkim, doznali poparzeń dróg oddechowych" - podało rosyjskie ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych. Oznacza to, że bilans ofiar może dramatycznie wzrosnąć.

Według wstępnych doniesień, przyczyną tragedii były iskry po odpaleniu składowanych w klubie fajerwerków. Pokaz sztucznych ogni miał uatrakcyjnić imprezę z okazji 8. rocznicy funkcjonowania "Kulawego Konia". Po wystrzeleniu jednej z rac zajął się dach budynku, który był pokryty plastikiem i słomą. Ogień szybko wdarł się do drewnianego lokalu.

Rosyjskie media twierdzą, że przeżyli tylko ci ludzie, którzy byli najbliżej wyjścia. Reszta zatruła się dymem, została stratowana lub spaliła się żywcem.

Agencja RIA-Nowosti podała, że po ugaszeniu ognia ekipy śledcze pracowały w całkowicie zniszczonym pomieszczeniu, gdzie rozbrzmiewały dzwonki kilkudziesięciu telefonów komórkowych należących do ofiar.

"Panował straszny zapach. Zapamiętałam go na całe życie. Wszystkie szyby wybite, na rękach nieśli młodziutkie dziewczyny, wszystkie popalone" - opowiadała Lidia, której udało się uratować.

Wybuch nastąpił około 1 w nocy czasu miejscowego (21.00 w Polsce) w położonym w centrum miasta klubie "Kulawy Koń". Lokal obchodził swój jubileusz i bawiło się w nim kilkaset osób.

Właściciele permskiego klubu są poszukiwani listem gończym. Prawdopodobnie bawili się w lokalu.















Reklama

p



Premier Rosji Władimir Putin powołał natychmiast nadzwyczajną komisję mającą wyjaśninić przyczyny tragedii, na której czele stanął szef resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. Prezydent Dmitrij Miedwiediew oprócz Szojgu do Permu wysłał minister zdrowia Tatianę Golikową i szefa MSW Raszida Nurgalijewa.

Na miejsce zdarzenia wysłano z Moskwy specjalny samolot z lekarzami, psychologami i ratownikami.