"Szkoda, że nie mogliśmy dziś zobaczyć innego Janukowycza, nie tego z plakatów, ani z wyreżyserowanych klipów reklamowych. (...) Jego sztab wyborczy po prostu go przed wami (telewidzami - PAP) schował. To puste miejsce jest symboliczne: na nim nie ma nikogo. Nie chciałabym, by przywódcą naszego państwa stał się banalny tchórz" - oświadczyła Tymoszenko.

Reklama

Janukowycz nie tylko nie przyszedł na debatę z szefową rządu, lecz także nie przysłał na nią żadnego ze swych przedstawicieli. Jego bliska współpracownica, deputowana Partii Regionów Ukrainy Hanna Herman mówiła wcześniej, że jej zwierzchnik "nie będzie brał udziału w mistrzostwach kłamstwa w wykonaniu Tymoszenko".

W tej sytuacji premier mogła wykorzystać czas telewizyjny tylko dla siebie. Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie wydzieliła na debatę kandydatów na prezydenta 90 minut w pierwszym kanale ukraińskiej telewizji państwowej UT-1. Wystąpienie transmitowała także prywatna stacja 5.Kanał.

Tymoszenko zwracała się do wyborców bez odrywania wzroku od kamery i nie szczędziła krytyki pod adresem Janukowycza. Jego otoczenie określiła mianem "łapówkarzy", a jego samego oskarżyła o chęć zdrady interesów narodowych na rzecz Rosji.

"Kiedy usłyszałam, że chce przyłączyć Ukrainę do budowy Gazociągu Północnego (Nord Stream), byłam zaszokowana. Gazociąg Północny (po dnie Bałtyku z Rosji do Niemiec) odbierze nam pieniądze z tranzytu gazu. On chyba nawet nie wie, czym jest Nord Stream. Te oświadczenia oznaczają, że Janukowycz nie rozumie co stanowi ukraiński interes narodowy" - mówiła.

"Chciałabym powiedzieć to samemu Janukowyczowi, ale zamiast z nim muszę debatować z pustym miejscem" - narzekała Tymoszenko.

W związku z tym, że w wyborach prezydenckich na Ukrainie, do których doszło 17 stycznia, żaden z kandydatów nie uzyskał ponad 50-procentowego poparcia, 7 lutego dojdzie do drugiej tury głosowania.

Janukowycz, który dwa tygodnie temu otrzymał 35,32 proc. głosów, zmierzy się w niej z Tymoszenko, która dostała poparcie od 25,05 proc. wyborców.