"Zgodnie z wartościami islamskimi musimy szanować więźnia i nie zabijać" - przekonuje rzecznik Armii Islamu, Abu al-Muthana. To zmiana stanowiska, bo jeszcze kilka godzin temu Palestyńczycy nie wykluczali, że zabiją izraelskiego żołnierza.
Ponad tydzień temu palestyńscy bojownicy porwali 19-letniego kaprala Gilada Szalita. Wczoraj porywacze zagrozili Izarelowi konsekwencjami, jeśli w ciągu 24 godzin nie wypuści 1,5 tysiąca palestyńskich więźniów. Proponowali prostą wymianę: więźniowie za żołnierza.
"Nie będzie żadnych negocjacji z terrorystami" - odpowiedział rząd Izraela. Słowa poparły czyny: wojska izraelskie zaczęły w Strefie Gazy wielką ofensywę, która ma uwolnić porwanego.
Izraelskie gazety straszą, że śmierć zakładnika będzie wyrokiem śmierci dla palestyńskiego rządu. Już dziś jedna trzecia palestyńskich ministrów i jedna czwarta deputowanych siedzi w izraelskich więzieniach. Konflikt narasta. Jeśli palestyńscy bojownicy nie ugną się pod naciskiem, może się rozszerzyć poza granice Izraela i Autonomii Palestyńskiej. Już teraz Izraelczycy oskarżają Syrię o wspieranie porywaczy.
Porywacze nie zabiją izraelskiego żołnierza. Tak przynajmniej mówi rzecznik jednego z trzech ugrupowań palestyńskich, które przyznały się do uprowadzenia jeńca. Nie zrobią tego, choć dziś rano minął termin ultimatum, jakie postawili Izraelowi. A rzecznik izraelskiego rządu zapewnia: porwany żyje!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama