Pomyłka niani wyszła na jaw, gdy po Angela Guerrero przyjechała do szkoły babcia. Gdy zorientowała się, że malca już wcześniej ktoś odebrał podniosła alarm. Chłopca zaczęła szukać policja. W wielu stacjach telewizyjnych pojawiły się informacje o zaginionym dziecku i jego zdjęcie. Mijały godziny. A niania wciąż nie miała pojęcia o swojej pomyłce. Do czasu, aż do domu wrócili jej pracodawcy i zobaczyli...obcego chłopca.
"Oto państwa syn" - oznajmiła niania, zadowolona z siebie i pierwszego dnia w nowej pracy. Jakież było jej zdziwienie, gdy rodzice odparli: "Nie, to nie jest nasz syn". Na szczęście szybko zobaczyli zdjęcia w TV poszukiwanego chłopca i od razu powiadomili policję. Rodzice Angela odetchnęli z ulgą. A co na pomyłkę władze szkoły? Twierdzą, że nic nie wzudziło ich podejrzeń, bo pięciolatek potulnie szedł z nianią. A tymczasem chłopiec, którego niania powinna była odebrać czekał na nią kilka godzin, aż w końcu zadzwonił po wujka, żeby go odwiózł do domu.
Policja całe zamieszanie skwitowała krótko: to lekcja dla rodziców, którzy powinni nauczyć swoje dzieci by nie szły, z kim popadnie.